mazurskie szczupaki

mazurskie szczupaki

niedziela, 21 grudnia 2014

Nowości w Mazurskich Szczupakach

Za sprawą moich serdecznych przyjaciół stałem się posiadaczem takiej o to kamery. Zatem teraz czekajcie na filmowe produkcję z pod szyldu Mazurskich Szczupaków

piątek, 28 listopada 2014

czwartek, 27 listopada 2014

Co za krokodyle!!!

Często słyszę texty typu "po co na łowisko na szczupaki" lub "po kiedy czorta mi jechać za granice na ryby" a odpowiedź jest dość prosta- bo tam połowimy (też nie zawsze ale szanse większe). U nas na wymarzoną metrówkę czeka się rok, dwa lata a czasem całe życie... to nie jest normalne!!
W końcu robimy to po to by była z tego frajda i by ryby były konkretne więc nie dorabiajmy historii, że "tam to się nie liczy" bo nie długo będą się liczyć tylko ryby złowione w sedesie.
Moim marzeniem jest jechać na ryby do Kanady i tam zmierzyć się z kochanym Szczupakiem i Muski. A jakie krokodyle tam się łowi zobaczcie sami!
Pozdrawiam
Borys

środa, 26 listopada 2014

Sukces- przynęta zajawki

Wędkarstwo – najnudniejsze zajęcie pod słońcem. Każde 20 minut z wędką trwa trzy godziny, jest tak nudno, że kawa zasypia przy wędce, a spławik działa jak Kaszpirowski i usypia swojego obserwatora. Owszem jest spinnig, ale nie dostaje go do ręki zbyt często i nikt właściwie nie jest w stanie mi klarownie wyjaśnić jak to diabelstwo obsłużyć. Ryby można łowić kuszą, to o wiele ciekawsze, poza tym można spędzić w wodzie cały dzień, co jest bardzo przyjemne. Ale wędka to magiczny portal, który przenosi człowieka do krainy nudy i zastoju czasowego!
Takie myślenie zbudowało się we mnie we wczesnym dzieciństwie i pielęgnowane towarzyszyło mi przez niemal 20 lat. W tym czasie udało mi się także wykształcić sympatię do długiego spania co skutecznie trzymało myśl o wędkowaniu w ukryciu i nie pozwalało jej się wydostać na zewnątrz.
Jakiś rok temu z niedużym okładem będąc na Mazurach z przyjacielem dla którego wędkowanie to niemal sól życia. Przyznaje, że stawiałem opór przed tym aby wybrać się na ryby bo wstawanie razem ze słońcem wydawało mi się fatalnym pomysłem na weekendowy poranek a dodatkowo siedzenie na łódce z kijem w ręku odsyłało moje myśli do wspomnieć z dzieciństwa o krainie nudy. Jednak z braku lepszych zajęć postanowiłem się złamać i wziąć udział w wędkowaniu, co mimo wszystko trąciło dla mnie nudą.  Na miejscu okazało się, że lata temu nie myliłem się – jest nudno. No może nie tak parszywie jak na jeziorze w miejscowością Żegary bo nie ma spławików tylko spinnig, dodatkowo towarzystwo i różne dziwne i zabawne gadki. Ale to nie to! Jednak możliwość odpoczywania na łonie natury w miejscu ,gdzie zasięg telefoniczny jest tak popularny jak geje w ONR, zdaje się dobrym pomysłem na spędzanie wolnego czasu. Jednak na mojej wędce nie melduje się żadna ryba co odświeża wspomnienia z dzieciństwa o nudzie i braku wyników.
Mimo to, można powiedzieć, że wielki mur za którym udało mi się schować wspomnienia wędkarstwa nabawił się rys. Kolejny wypad na jezioro też nie przynosi efektów, jednak pod koniec jesiennego dnia, gdy siedzimy na łódce i utyskujemy na lenistwo ryb, oświadczam Borysowi, że teraz wykonam rzut bez logiki (należy nadmienić, że do tego momentu obrzucaliśmy przynętami trzciny) i posyłam przynętę w jezioro. Gdy zaczynam ściągać żyłkę coś stawia opór. Zaczep? – pyta Borys, a ja potwierdzam, że to kolejny przypadek vege-wędkowania. Jednak na pewnym etapie ów zaczep postanawia postawić opór i usiłuje oddalić się od łodzi. To bez dwóch zdań ryba i to raczej nie mała bo wędka pracuje mocno a i w rękach czuć, że gdzieś na końcu żyłki szarpie się nie lada siłacz. Moja wiedza o tym jak rybę wyholować jest marna, żeby nie powiedzieć żadna. Na wstępie Borys wydaje polecenia co robić, ale jest tego tak dużo i jestem tak zdenerwowany faktem ciągniętej ryby, że jego słowa przelatują obok i nie znajdują odzwierciedlenia w mojej pracy z wędką. W końcu Borys bierze kij ode mnie i holuje rybę wprost do naszej łodzi. Wielki, mierzący 113 cm szczupak melduje się na pokładzie. Proszę mi wierzyć taki osobnik robi wrażenie na ludziach, którzy wędkarstwem interesują się tak bardzo jak drogowcy drogami. A co dopiero na nas. Mur skrywający negatywne wspomnienia o wędkowaniu rozsypuje się i wypuszcza je na zewnątrz aby więcej już mi nie towarzyszyły. Niestety na łodzi nie mamy działającego aparatu fotograficznego i ryba funkcjonuje tylko w naszych wspomnieniach. I tu następuje absolutny zwrot w moich relacji z łowieniem ryb. Niestety jest to jeden z ostatnich dni sezonu dla nas i rozbudzony apetyt musi przeprawić się przez zimę nudy. Przez tą zimę w siłę rośnie zajawka na wędkowanie ale i też rozczarowanie wywołane przez brak zdjęcia z mazurskim kolosem. Przed kolejnym sezonem nakręca mnie jedna myśl – ZŁOWIĆ KOLEJNĄ METRÓWĘ!!!
Zima to też czas budowania zaplecza sprzętowego (do tej pory korzystałem ze sprzętu Borysa, jednak apetyt na kolejne wypady na ryby pcha mnie do sklepów wędkarskich celem wyposażenia się potrzebne rzeczy). Jednak owe zakupy i niemożność testowania ich w zimie powoduje, że apetyt zmienia się wręcz obsesje złowienia i zrobienia sobie fotki z okazem legitymującym się przynajmniej 100 centymetrami cętkowanego cielska.
W końcu przychodzi wiosna i pierwsze wypady, ryby są jednak nie takie o jakie chodzi mojemu narcystycznemu pragnieniu posiadania zdjęcia z metrowym szczupakiem.  Aby zwiększyć szansę na taką mamuśkę decydujemy się spędzić na jednym z mazurskich jezior ostatni tydzień maja. Dodatkową atrakcją jest to, że w sobotę poprzedzającą koniec naszego tygodniowego łowienia mają odbyć się zawody spinningowe. Borys – doświadczony wędkarz oświadcza, że on staje w szranki z innymi wędkarzami, ja natomiast bardziej dla towarzystwa dołączam do grona zawodników. Cały czas towarzyszy mi myśl o tym, że to kolejny dzień szansy na złowienie upragnionej ryby. Moich nadziei na jakikolwiek sukces rozwiewa widok innych uczestników zawodów. Każdy wyposażony w tysiące kijów, kamizelek (sic!), echosond i innych wariactw nazw których nie znałem. Ale słowo się rzekło! Na wodzie upał potworny, dodatkowo zawody zaczynają się o 8 rano, co mi i Borysowi wielce nie pasowało, bo tydzień spędzony na tej wodzie potwierdził nam, że później niż o godzinie 7 rano nie ma większego sensu nastawiać się na ryby. Na wodzie spokój, sędziowie nie mają powodów do ruszania się. My stoimy nad zarośniętym, lekkim spadkiem gdzie chwilę przed nami stała łódka wyposażona w echosondę. Na dzień dobry Borys wyciąga czterdziestopięcio centymetrowego szczupaka, jednak sędzia oświadcza nam, że w klasyfikacji liczą się te od 50 cm w górę. Gdy sędzia przekazuje nam tę informacje, ja złorzeczę na niego w myślach bo zatrzymał się w takim miejscu, że nie mogę rzucić tam gdzie bym chciał. Sędzia odpływa a ja w końcu wykonuje rzut perłową gumą firmy Relax. Jakieś góra dwa metry od łodzi czuć, że coś chwyciło ale nie walczy zbyt mocno, toteż mój entuzjazm jest ciut stonowany. Jednak gdy ryba przewala się w wodzie i widzimy pod powierzchnią długi biały brzuch jasnym jest, że to nie kolejny pistolet. Ciężko mówić o tym, że szczupak walczy, zostaje błyskawicznie wprowadzony do podbierka a z niego do łodzi. Machamy flagą aby ściągnąć do nas sędziego, tym czasem ryba dojrzała do walki (szkoda, że dopiero w łodzi o ubrudziła nas niemożliwie). Gdy sędzia się zjawia, ryba jest wyczepiona, zmierzona i staje się bohaterem zdjęć. Równe 100 centymetrów, spełnienie marzenia z którym przybyłem na jezioro, dodatkowo ryba wygląda tak jakby lubiła podjadać po osiemnastej.
Zdaniem sędziego nagrodę za rybę zawodów mam w kieszeni, co więcej okazuje się, że taki metraż wstawia mnie także w grze o zwycięstwo w zawodach. Przed końcem zmagań na wędce melduje się jeszcze jeden szczupły, jednak ze względu a nie posiadanie minimum 50 centymetrów nie wchodzi do klasyfikacji. Na koniec zwodów okazuje się, że wspomniane wyróżnienie za rybę zawodów mam w kieszeni a dodatkowo jej gabaryt wstawił mnie na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej – lepiej być nie może. Potem nagrody i wspólne biesiadowanie, ale to nie było tak istotne jak zrealizowanie planu.
O ile pierwszy metrowy szczupak jest wynikiem pracy mojej i Borysa nie poczytuję sobie tej ryby jako w 100% mojej, jednak druga metrówa to już owoc mojego rzutu i skutecznego (chociaż krótkiego) holu dodatkowo zwieńczony udanymi fotami ryby. Pamiętam, że emocje po jej złowieniu były tak ogromne, że chyba przez pół godziny nie wziąłem wędki do ręki, wypaliłem ze cztery papierosy i zerkałem na ekran telefonu co minutę aby napawać się tym jaki okaz się trafił.
I tak oto w absolutnym wędkarstwo-sceptyku udało się zasiać zajawkę. Ziarno zasadził pierwszy olbrzym ale to drugi rzeczone ziarno, podlał, pielęgnował, wyhodował mocną fascynacje spinningiem, zburzył mur oporu przed wędkowaniem i pogrzebał negatywne skojarzenia z tym zajęciem. Teraz przebieram nogami czekając na kolejną wędkarską przygodę. Zdjęcie z metrówą już mam, teraz czas dokooptować jej towarzyszy na zdjęciach.

Pozdrawiam
Tedzik

środa, 19 listopada 2014

Zamknięcie sezonu na Wersmini

Spinningowy sezon powoli chyli się ku końcowi. Dlatego trzeba było wygenerować chwilę wolnego czasu by pożegnać się z zębatymi przyjaciółmi. I mimo, że ryby średnio współpracowały to udało się coś wyskrobać. Początek wypadu był naprawdę pozytywny- pierwszy rzut Kuby i melduję się gruby okoń 42 cm! Początek świetny! Niestety dalej cisza! Dopiero koło  15 trafiła się kolejna rybka i mimo, że szukałem drapiezników raczej na głębszej wodzie to szczupaczek zażarł przy trzcinach na około 2m. Połasił się na 10 cm tonącego Slidera. Niestety więcej ryb się nie udało trafić mimo kilku delikatnych skubnięć.
Teraz czas na przegląd sprzętu, struganie nowych pozycji do pudełek i obmyślanie startegii na przyszły sezon.




wtorek, 28 października 2014

Szczupaki na muchę!

Filmiki włoskiej ekipy Pike on Series zawsze robią na mnie wrażenie. Tym razem panowie pokazują jak się łowi Szczupaki na muchę. Jest to coś niesamowitego!
Metoda ta sprawdza się na płytkich wodach max 1,5 - 2m ponieważ mucha jest przynętą płytko chodzącą (ok. 0,5 m). Idealna na majowe Szczupaki, które szukają płytkich miejsc z nagrzaną wodą. Jest to czas ich intensywnego żeru, spowodowanego końcem energochłonnego tarła i wzrostem temperatury wody po zimie. Wolno poruszająca się migotliwa mucha imituąca mały, ledwo snujący się białoryb jest kąskiem, któremu żaden szczupak w tym okresie się nie oprze.
Widok ataku Szczupaka przynęty przy powierzchni robi wrażenie na najbardziej wybrednych łowcach. A teraz dodajmy sobie do tego specyfikę kija muchowego, który gnie się piekną parabolą po sam dolnik a kołowrotka używamy raczej jako magazyn sznura a nie narzędzie do holu ryby. Rybę holujemy "ręcznie", co potęguje nasze doznania podczas łowienia. No i na koniec ta otoczka muszkarstwa, jest w tym jakaś magia. Jeśli jeszcze tego nie czujesz to gwarantuję Ci, że jeszcze poczujesz!


poniedziałek, 27 października 2014

Angry Pikes na tropie Mazurskich Szczupaków!

W ostatnią sobotę (25.X.14) wraz z moim serdecznym Przyjacielem Tedziem wybraliśmy się na Mazury tropem jesiennych Szczupaków. Cała wyprawa już od początku szła nie do końca po naszej myśli. Zaczęło się od średnio optymistycznych prognoz pogodowych które straszyły nas kilkoma stopniami poniżej zera. Następne wykolejenie leżało po mojej stronie, ponieważ za ostro przybalowałem na imprezie pracowniczej i z obiecanej pobudki, przygotowanego sprzętu i prowiantu wyszły nici... Ale tak to czasem bywa :) Z Warszawy wyruszyliśmy o 5 rano a za cel wyprawy postawiliśmy jeziorko Majcz Mały leżące tuż pod Pieckami. Chwilę po godzinie 8 byliśmy na miejscu. Przywitało nas piękne słońce, "jedyne" 5 stopni poniżej zera aaa i oczywiście dość silny, mroźny wiatr :S.
Jednak od początku wyjazd nazwany został wypadem "tylko dla orłów" więc bez narzekania zwodowaliśmy krypę i ciesząc się, że już tu jesteśmy ruszyliśmy w poszukiwaniu przygód. W pierwszej kolejności ruszyliśmy na jedną z miejscówek gdzie zawsze melduję się jakiś zębacz. Kilka pierwszych rzutów utwierdziło nas w przekonaniu, że to będzie ciężki temat - wiszący sopel ze szczytówki i nawet pół podbicia... Coraz bardziej zziębnięci i zdesperowani przeczesywaliśmy kolejne miejscówki i nic... pucha! W miedzy czasie na wodzie zameldował się Artur właściciel warszawskiego sklepu Przelotka. Podobnie jak my postanowił walczyć z okrutną pogodą i słabymi braniami. Dość poważnie wychłodzeni postanawiamy spłynąć w miejsce w którym zaczynaliśmy. Było to pięknie nasłonecznione i względnie osłonięte of wiatru - idealne miejsce by podbić morale do góry. Jezioro Majcz Mały jest płytkim jeziorem średnia głębokość to jakieś 1,5-2m, nadaje się idealnie pod jerki na których oparłem swoją taktykę tego dnia. Kilka rzutów w jednym z moich ulubionych miejsc i widzę jak nagle spod kępy roślinności wystartował zębacz zgarniając mojego "jerkusia". Szybki hol i ryba melduje się na pokładzie. Rybka miała ok. 60 - 70 cm i była w znakomitej formie, od razu widać było, że podjada po 18-tej. Ryba połasiła się na zdecydowanego lidera tegorocznych przynęt, mianowicie Salmo Sweeper 14 cm w kolorze Pike. Jerk ten wygląda bardzo niepozornie bo przypomina pomalowany kołek z plastikowymi statecznikami. Jednak jego długie odjazdy przy pod-szarpnięciach i migotanie przy bardziej energicznych szarpnięciach znakomicie prowokują ryby do ataku. W tym roku na Sweepery wyjąłem już kilka ładnych rybek i zdecydowanie jest to mój ulubiony "wariat" z oferty Salmo.

Zębaty wrócił do wody i obiecał, że za rok spotkamy się znowu. Podbudowani sukcesem, zapominamy na chwilę o doskwierającym chłodzie. Mija jednak kolejna godzina i nic. Ogrzewacze które mieliśmy w rękawiczkach i butach już nam nie wystarczają zaczynamy mięknąć. Na zegarkach mamy godzinę 16 i postanawiamy spływać. Oczywiście wykonujemy jeszcze kilka rzutów ostatniej szansy jednak bez sukcesów. Na brzegu zaglądamy do gospodarzy którzy goszczą nas kanapkami i ciepłą herbatą. Chwilę siedzimy zbierając siły i grzejąc tyłczyska, by zaraz wsiąść z powrotem do auta i ruszyć w stronę Warszawy. Po trzech godzinkach jesteśmy na miejscu, wyziębieni i bogatsi o nowe doświadczenia ustalamy, że jeszcze w tym roku odwiedzimy bazę Mazurskich Szczupaków! 
















fot. Tedzio aka Czacha
 

Pozdrawiam
Borys



wtorek, 21 października 2014

Dobór przynęty w zależności od klarowności wody

Chłopaki z amerykańskiego teamu Rapali pokazali i opowiedzieli jak należy dobierać i prowdzić przynętę w zależności od przejrzystości wody. Panowie łowią Muskie w dużym uproszczeniu można by powiedzieć, że to taki "amerykański szczupak" czyli musi być much bigger and much stronger ;) Tak czy owak spokojnie pracę domową z tego filmu możecie odrobić nad polskimi wodami poszukując Szczupaka.

Pozdrawiam
Borys

piątek, 17 października 2014

Potwór z Wersmini! Sa jeszcze potężne mazurskie szczupaki

O spotkaniu użytkowniku portalu WTV pisałem już jakiś czas temu. Integracja miała miejsce nad jeziorem Wersminia, gdzie wiadomo, że są ryby ale dobrać im się skóry wcale nie jest łatwo. Chyba każdy z uczestników cos wyjął podczas pobytu w Martianach. Po pierwszym dniu na rozpisce była już jedna metrówka złowiona przez Roberta i chyba nikt nie przypuszczał, że przy tej aktywności ryb uda się wyjąć coś większego a jednak...
Jarecki ostatniego dnia po ciężkim pranku poprzedzonym wieczorkiem integracyjnym, dociera na wodę bo jak by nie było "nadzieja umiera ostatnia". Wypływa wraz z Robertem na ostatnie okrążenie po Wersmini i właśnie to był ten czas i ta chwila! Jarecki pobija swój życiowy rekord, dodatkowo robi to na polskich wodach! Więcej nie będę pisał bo nie chce odbierać przyjemności z czytania artykułu który pojawi się w nadchodzącym nr. WMH.
W ramach zajawki zerknijcie na to foto!














Pozdrawiam
Borys

Piękne rodzinne foto

Coś pięknego!
Szczupacze rodzinne foto :)
















Pozdrawiam
Borys

czwartek, 16 października 2014

Promo film Wędkarskiej Braci

Chłopaki z Wędkarskiej Braci zrobili bardzo fajny filmik promujący ich czasopismo. Zachęcam do obejrzenia bo naprawdę widoki są wspaniałe. Bardzo miło się to ogląda.


Pozdrawiam
Borys

Pamiętaj i świeć przykładem! Catch & Release

Chciał bym przypomnieć wszystkim o zasadzie złów i wypuść. Okres jesienny jest okresem zmożonych wypadów nad wodę w poszukiwaniu swojego życiowego okazu. Przy tej okazji pamiętajmy o zasadzie "łowie uwalniam". Stosujmy się do tej metody zarówno do Szczupaków, Sandaczy czy ryb spokojnego żeru. Poprawi to stan ichtiofauny naszych wód i pozwali nam cieszyć się z sezonu na sezon coraz większymi rybami:)


Piosenka która można by powiedzieć wspiera zasadę złów i wypuść!

Pozdrawiam
Borys

sobota, 11 października 2014

Szybki wypadzik

Korzystając z okazji przy odwiedzinach Taty zajrzałem na swoje ukochane jeziorko. Panowała zupełna cisza :( udalolo się wycholować jednego ladnego już wygarbionego okonia i zebaty ok. 55-60cm ukręcił się przy podbieraniu :(  jednak czas na cichym, dzikim, spowitym jesienią jeziorku uspokaja i daje odpocząć mozgownicy :)
Pozdrawiam
Borys

wtorek, 7 października 2014

Abra kadabra na szczupaki czyli Sebile Magic Swimmer




Sebile Magic Swimmer!
Przez wielu przynęta ta uważana jest za przynętę kompletna, której nic nie brakuję. Znam wędkarzy którym zdjęcie jej z agrafki przychodzi z wielkim trudem. Patrząc na takie filmiki trudno im się dziwić. Zachęcam do obejrzenia filmiku! można zobaczyć jak należy prowadzić magic swimera, jak zbroić, i jak skuteczny jest ten swimbait.
Magic Swimmer występuję w wersji miękkiej i twardej. Wersja miękka dostępna jest w 4 rozmiarach (10, 13, 16 i 20 cm) i wielu opcjach kolorystycznych.
Wersja twarda występuje w wersjach: wolno tonąca (slow sinking), tonącej (sinking) i szybko tonącej (fast sinking). Rozpiętość rozmiarów tej wersji jest większa niż "Magixa" w wersji soft, jest aż 8 rozmiarów (8,2 ; 9,5 ; 11 ; 12,5 ; 14,5 ; 16,5 ; 19 ; 22,3 cm )
Jedynym minusem tej przynęty jest niestety jej cena bo za paczkę miękkich Magixów zapłacicie od  45 do  70 zł ( w zestaw wchodzą 3 gumy, hak offsetowy, dodatkowe koraliki do obciążenia gumy)
Za wersję twardą trzeba zapłacić od 60 d0 130 zł
Jednak warto pomyśleć czy nie wejść w taki zestawik bo może się okazać że to nie wielka cena za życióweczkę typu 120cm zembatego szczęścia!

Pozdrawiam
Borys

czwartek, 2 października 2014

Zwiastuny relacji o Puchar Pleciony

W ostatni weekend odbyły się zawody o puchar Pleciony. Bardzo fajnie rozpromowane zawody połączone wraz z prezentacją sprzętu firmy Savage Gear. Zawody odbyły się pod Warszawą nad Narwią w miejscowości Czarnów. Niestety nie mogłem tam być :( ale mam już wpisane w kalendarzu na przyszły rok, że obecność obowiązkowa! Nie będę dalej pisał co i jak sami przeczytajcie prolog weekendu z plecioną.


top ten crankbaits na sandacza

obczajcie ranking dziesięciu najskuteczniejszych crnkbaitów na Sandacza.
już jest zapowiedź następnego rankingu ale przynęt miękkich.
Ranking został fajnie rozwiązany ponieważ można przeczytać o każdej z przynęt, o tym jak pracuję, na jakich głębokościach i jak prowadzić.

Sami sprawdźcie
ranking crankbaitów

Jest nowy film!!

Siemanko!
Ostatni brak aktywności na blogu spowodowany był sporym nawałem pracy i kilkudniowym wypadem nad Wersminie. Niestety bez jakiś super wyników :/ raczej gorzej niż zwykle dlatego też nie ma co się o tym rozpisywać.
Za to jeśli chcecie pooglądać konkretne szczupaki to zapraszam do obejrzenia pełnego filmu "Szwecja Vabank". Myślę że nie ma co więcej pisać, bierzcie popcorn, cole ze słomka i zasiądźcie wygodnie przed ekranem.

"Szwecja Vabank" 

Pozdrawiam
Borys

środa, 17 września 2014

Nadchodzące nowości od Savage Gear

Siema!
Jak co roku wszystkie firmy prześcigają się we wprowadzaniu nowości na nadchodzący sezon. Najpierw podbijają całą zajawkę za pośrednictwem internetu i różnych materiałów promocyjnych aż w pewnym momencie następuję zwolnienie maszyny kupującej i ruszamy!
Firma Savage Gear jak by nie było co sezon wprowadza bardzo dużo nowości i ciekawych rozwiązań. A skuteczność przynęt jest równie dobra co ich wykonanie. Podejrzewam, że wielu z nas w swoich pudełkach ma sporo błyskotek tej firmy a dodatkowo już zacieramy ręce na nadchodzące nowości, które jak by nie było są naprawdę warte uwagi.

Markery do przynęt- teraz każdy z nas będzie mógł stworzyć swoją wersję kolorystyczną gumy. Czasem mały akcent może pobudzić rybę do ataku także warto mieć kilka kolorów w torbie.
Oczywiście jej skuteczność będzie rosła w raz z nasza wiara w jej możliwości.



3d Line- Thru Pike- to jest coś na co wielu z nas czeka. Rewelacyjna imitacja szczupaka! Praca jaką udało się osiągnąć producentom tej gumy odwzorowuje w doskonały sposób naturalny ruch szczupaka.
Gumy będą dostępne w dwóch rozmiarach, o znacznej masie 66g i 210g. Dodatkowo zastosowano w nich innowacyjny system zbrojenia gumy dzięki któremu zwiększona została żywotność gumy. Obowiązkowa pozycja na duże mamuśki!
 
  Fat Vibes- Bardzo ładne crankbait-y od SG. Szybko tonące, lusterkujące wyposażone w grzechotkę. Bardzo fajna przynęta na ciekawskie okonie i nie patyczkujące się szczupaki. Myślę, że warto będzie sprawdzić ich skuteczność.


Oczywiście to tylko mała część tego co SG przygotował dla nas na nadchodzący sezon. Wszystkie nowości będzie mogli zobaczyć, dotknąć a nawet kupić na targach Rybomania które odbędą się w Listopadzie w Lublinie. Wcześniej jednak będzie można dotknąć nowości na zawodach spinningowych o puchar Pleciony, które odbędą się na Narwi w miejscowości Czarnowo w ostatnie weekend września. Zachęcam do startu i do przybycia w miejsce zawodów będzie się działo!





wtorek, 16 września 2014

Salmo Adventures magiczna wyprawa na Islandię

Siemka
Ostatnio pojawiła się fotorelacja z wyprawy na Islandię której organizatorem była firma Salmo Advetures. Miejsca które odwiedzili i uwiecznili na fotografiach uczestnicy zapierają dech w piersiach. Myślę, że dla części ekipy mogła być to podróż życia i spełnienie wędkarskich marzeń.
Zachęcam do obejrzenia pięknej relacji z wyprawy.

Salmo Adventures Islandia 2014
















Pozdrawiam
Borys

poniedziałek, 15 września 2014

Jak to mały Piotrek połknął haczyk- czyli krótkie o mnie

21 grudnia 1985, pierwszy haust powietrza, tylko niestety coś mały… Okazało się, że doskwierają mi różne alergie. Dlatego w pierwszej kolejności rodzice zabrali mnie nad polskie morze. Dość szybko jednak zmienili lokalizację, na bliżej położone Mazury. Na początku jeździliśmy nad jezioro Zdrużno niedaleko Spychowa. Tam właśnie pierwszy raz miałem kontakt z wędkarstwem, a nawet jeśli nie pierwszy to pierwszy jaki pamiętam.  Duża kula ciasta, bambusówka, spławik z gęsiego pióra założony na cienkiej żyłce zakończonej małym haczykiem, właśnie takim zestawem zacząłem swoją przygodę. Wtedy chyba jeszcze byłem za mały bo cokolwiek z tego skumać, ale wyniki starszych ”kolegów po fachu” bardzo mnie kręciły. Byłem ciekaw co kryje każda siatka wisząca przy pomoście.  Mając już 5-6 lat zacząłem jeździć wraz z Tatą i jego kolegami bliżej serca mazur do wsi Lipowo. Tam zakotwiczyliśmy na wiele lat, i to właśnie tam połknąłem ten haczyk.  Lipowo jest malowniczą wsią położoną pomiędzy dwoma, pięknymi jeziorami Majczem Wielkim i jego mniejszym bratem Majczem Małym.
W skład ekipy wędkarskiej mojego Taty wchodzili: Witek (czyli mój Tata), Świętej Pamięci Wojtek Madej, Jacek (nazwiska niestety nie pamiętam) no i oczywiście ja (chyba jako piąte koło u wozu) . Potem do ekipy dołączył kolega Taty Borek. Spaliśmy zawsze u Państwa Wilków, którzy wynajmowali pokoje i dysponowali także polem namiotowym, które w sezonie tętniło życiem. Pan Rysio, gospodarz pracował w pobliskim nadleśnictwie i oba jeziora znał jak własną kieszeń. Był on dopełnieniem wędkarskiej ekipy Witka. Na dużym Majczu uganiali się głównie za Szczupakiem i garbatym Okoniem, na małym Majczu zaś celem był Lin, Karaś i Leszcz. Uwielbiałem słuchać ich rozmów, przeglądać ich pudełka pełne przynęt, pytać „a to do czego, a to…” hehe nie mieli ze mną łatwo. W pewnym momencie doczekałem się swojej pierwszej wędki. Był to jakiś ruski badziew, ale wtedy i ojciec łowił na coś podobnego.  A poza tym wszystkim po co był mi lepszy sprzęt skoro byłem mistrzem campingu w plątaniu żyłki.  Dziś dzięki temu, że Tata nie należy do najcierpliwszych gości i dość szybko powiedział mi „radź sobie sam”, bez problemu namierzam jakąkolwiek niejasność na plecionce i bez problemu się z nią rozprawiam.  Oczywiście pierwsze lata wędkowania ograniczały się do prostej metody spławikowej i mimo usilnych próśb o pospininngowanie to i tak ta metoda pozostawała w strefie marzeń. 
I tak o tym „nudnym” spławiku mijały lata. Nie mogę powiedzieć, że nie polubiłem tego gapienia się w wystającą z wody antenkę. Piękne waleczne Liny, Karasie i leszcze, które zasiedlały podwójne dno Małego Majcza, dostarczały mi wiele radości, ale i tak cały czas śniłem o drapieżnych rybach. Ogromne znaczenie w mojej przygodzie z wędkarstwem miał pewien wieczór gdzie mój Tata wraz z brygadą siedzieli na pomoście vis a vi nadleśnictwa Strzałowo z rozłożonymi żywcówkami i czekali na swojego życiowego potwora. Pili piwko, palili pety jak to na rybach . Do wieczora żadna ryba nie utknęła mi specjalnie w pamięci, no chyba że drobnica z wiaderka na żywca. Zapadał zmrok, chłopaki zaczęli zwijać sprzęt. Jeszcze Witek zakomunikował, że to ostatni rzut. Pamiętam doskonale jak posłał obrotówkę Meppsa  typu long z mieniącą się okleinką na lewo od pomostu i BAAAM!!! Jest coś dużego, ruski kij wygięty w chiński paragraf a ryba jeździ gdzie chce. Na pomoście panowała ogólna ekscytacja i totalny chaos. Każdy radził co należy robić. W końcu gdy ryba znalazła się w zasięgu podbieraka Rysio wskoczył do zacumowanej przy pomoście łodzi i sprawnym ruchem podebrał drania, przy okazji łamiąc podbierak w pół. Ryba ważyła 7,5kg  i była ogromna. Poza tym, że rozwalił podbierak, wyprostował kotwiczki błystki to charakteru dodawał mu połowiczny brak dolnej szczęki. Do dziś wraz z ojcem wspominamy tamten dzień, było w tym wszystkim coś magicznego, coś co przeważyło szalę mej największej pasji.  Parę lat później rodzice kupili działkę kilka kilometrów od Lipowa w miejscowości Jora Wielka.
Wieś położona jest nad jeziorem Tałty, gdzie przez wiele lat szlifowałem swój  wędkarski warsztat. Łowiłem głównie na wspomnianych Tałtach, Kuchence i oczywiście nie zapomniałem o ukochanym Majczu na którym łowię do dziś dzień.
Teraz mam 29 lat a pasja z młodzieńczych lat nie straciła nic na mocy. Efektem tego jest mój blog do którego śledzenia zachęcam wszystkich. Jestem też przykładem na to, że nie każdy wędkarz ma na imię Zbyszek czy Andrzej (oczywiście pozdrawiam wszystkich Zbyszków i Andrzejów) a jego znakiem rozpoznawczym jest wąs i brzuch od piwa. Jest to jakiś bzdurny stereotyp, który przylgnął do wędkarzy. A wędkarstwo to piękna pasja, która za grosz nie trąci nudą a dodatkowo zbliża człowieka do przyrody, wyostrza zmysły i wiele uczy. Nagradza cierpliwość i konsekwencję dostarczając ogromnych emocji.













Pozdrawiam Serdecznie
Borys

piątek, 12 września 2014

coś pięknego

Nie dość, że duży to jeszcze pięknie ubarwiony!!!















źródło: facebook XXL Raubfische

Pozdrawiam Borys

ps. Na dniach nowy tekścik mojego autorstwa więc zachęcam do sprawdzania :)

poniedziałek, 8 września 2014

Underwater Video by Jorn Theelen kazak filmik i kozak foty!

Cześć
Puki co jeszcze zapoznaje się z działaniem facebooka ale na dniach powinienem z nim ruszyć. Dlatego dziele się z wami znaleziskami z FB na łamach bloga. Na prawdę polecam obejrzenie filmów i zdjęć pana Jorna Theelen-a.
Poniżej zamieszczam linki do filmików i profilu na FB tego Pana.
Zachęcam do obejrzenia filmiku Pillar Pike

duzy okon zjada brata

atak szczupaka

Pillar Pike

i jeszcze kilka fotek z profilu Pana Jorna




sobota, 6 września 2014

Mazurski świt

Tak się sprawy potoczyly, że wczoraj wieczorem wyladowałem na mazurkach. Korzystając z zaistniałej sytuacji postanowiłem spędzić piękny mazurski świt nad wodą. Sami zobaczcie jak było pięknie



piątek, 5 września 2014

środa, 3 września 2014

Czy spinning jest nudny?? Chyba Ty!!!!!

Po tym filmiku znalezionym gdzieś w czeluściach internetu a najprawdopodobniej na profilu Pike On Series myślałem że zaraz wszystko rzucam i jadę na mazury!
Jest on też dowodem na to że ryby nie są nudne i, że na rybach dzieją się niesamowite rzeczy!
Sami zobaczcie!

Pozdrawiam
Borys

wtorek, 2 września 2014

fotki ciąg dalszy

Piękne foto


Rybi fotograf

Zachęcam do zapoznania się z profilem tego pana. Zdięcia które robi są czymś niesamowitym i magicznym!
https://www.flickr.com/photos/fishasart/with/13045212114/



Pozdrawiam
Borys

OSA- Odmłodzona Sekcja Antykłusownicza!!!


Wyglądają jak IRA, do tego nie opierdzielają się w tańcu, a jak wyrastają nocą z pod ziemi w kominiarkach to na prawdę można się zes..... w gacie ze strachu. Wszystko to w słusznej sprawie!
OSA to grupa młodych zapalonych do działania ludzi, którzy za cel postawili sobie zwalczanie kłusownictwa, któremu zawdzięczamy rybną pustynie w polskich rzekach czy jeziorach. Jest o nich coraz głośniej a jest to wynik ich profesjonalnego podejścia do tematu.  OSA strzeże wód w rejonie powiatu koszalińskiego. Priorytetem są ryby łososiowate w dorzeczy Parsęty i Wieprzy.
Zachęcam do polubienia profilu OSY na FB i wspieraniu ich działania. Puki co wszystkie akcje finansują z własnej kieszeni, jednak możemy im pomóc chociaż by kupując przynęty jakie chłopaki wystawiają na swoich aukcjach. Pieniądze te przeznaczane są na  finansowanie kolejnych akcji, czy zakup potrzebnego sprzętu.
Inicjatywy tego typu wymagają pełnego wsparcia! Dlatego pomyślcie co możecie zrobić od siebie by im pomóc i by wszystkim nam łowiło się lepiej i więcej.  

adres strony:
http://www.osa-parseta.pl/

profil na FB:
https://pl-pl.facebook.com/osa.parseta

Pozdrawiam
Borys



Nawet ptaki wiedzą jak łowic na chleb

Filmik pokazuje niesłuchanie przebiegłego i bystrego ptaka który przy użyciu kromki chleba i swojego dzioba poluje na drobnice.
Coś niesamowitego jak zwierzaki są sprytne.
Pozdrawiam
Borys

poniedziałek, 1 września 2014

Życiówka Roberta złowiona na Wersmini

Na początek pokaże życiówkę Roberta złowioną w sobotę na jez. Wersminia.
Szczupak mierzył 104cm i pokusił się na dużego woblera Rapali w kolorystyce imitującej okonia.
Podejrzewam że mamuśka ta stała pod grupa okoni, które żerowały na drobnicy przy powierzchni i zamykała cały ten łańcuch pokarmowy :)

Gratuluję wyholowanej rybki!
















Czekajcie na resztę fotek ze zlotu WTV bo to nie koniec mamusiek jakie padły podczas tego weekendu!!!

Pozdrawiam
Borys

na rozluźnienie wpadki w pewnym amerykańskim wędkarskim programie :)

HAHA
Ten typ mnie rozbroił
Zapraszam do obejrzenia tego typa!



Pozdrawiam
Borys

niedziela, 24 sierpnia 2014

Belly-Test nad Wersminą

Ostatnie tygodnie lipca i początek sierpnia były dla mnie dość intensywnym czasem zarówno zawodowo jak i w kwestii mojej pasji, którą jest ciągłe uganianie się za Szczupakiem. To właśnie były powody braku aktywności w sieci, jednak znalazłem chwilę by podzielić się z Wami swoimi nowymi doświadczeniami. Ale zacznę od początku :)
Budzik odzywa się jak zawsze o 7 rano, jednak w poniedziałki mam wrażenie, że zaczyna męczyć bułę o jakieś dwie godziny wcześniej :/ Poranna toaleta, śniadanie i zapchaną komunikacją na drugą stronę miasta, by tam rozpocząć kolejny tydzień pracy...
W pracy jak to w pracy stan zupełnie odmienny od tego nad wodą. Koło południa odzywa się telefon. Chętnie go odbiorę by chodź na chwilę oderwać wzrok od komputera. Na ekranie nieznany mi numer, jednak z ciekawości postanawiam odebrać. Okazuje się, że dzwoni Jarecki, więc już dobrze się zapowiada. Kilka minut rozmowy i ustalone - jedziemy w kilku chłopa na testy belly boat-ów na Wersminię. Ha, lepiej być nie mogło! Zwłaszcza, że już od jakiegoś czasu dość dużo myślałem o pływadełkach i wędkarskich kajakach. Cały klimat podkręca fakt, że będziemy spali w namiotach :) Do samego dnia wyjazdu praca mnie doświadcza i opóźnia mój wyjazd i zamiast ruszyć z chłopakami w czwartek startuję w piątek w samo południe. 

Integracyjny piątek
Piątek, środek wakacji - wiadomo, że ruch na drogach będzie wzmożony trzeba więc wyważyć rozsądek i spokojną jazdę z rosnącym szczupakowym ciśnieniem. Po drodze jeszcze trzeba odwiedzić Tatę który mieszka ok. 30km od Martian, bo jak to pokonać prawie 300km i nie zajrzeć do ojca. Oczywiście już z trasy kontaktuję się z chłopakami, którzy podkręcają moją ciekawość mówiąc, że już trafiło się parę sztuk zębatego.
Mijam Ryn, następnie Sterławki Wielkie i już jestem w Martianach! Szybka piątka z rozśpiewanym Jurkiem i na łódkę. Już parę metrów od przystani spotykam kolegę z Mrągowa, który wakacje poświęca na uganianie się z bocznym trokiem za wersmińskimi Okoniami. Chwilę pogadaliśmy, wypaliliśmy papierosa i płynę dalej na drugą stronę jeziora pod las, gdzie spotykam się z chłopakami. Teraz ekipa jest pełna, w jej skład wchodzi Jarek aka Jarecki, Tomek znany jako Strachu oraz Adam, który włada swoją muchówką równie skutecznie niczym Dartanian szpadą. Teraz wspólnie przemieszczamy się bliżej przesmyku na wypłycenie, które jest jednym z bankowych miejsc. Po kilku rzutach mam pierwsze pewne uderzenie. Potwierdzają  to ślady na świeżo założonej gumie. Apetyt na szczupaka rośnie coraz bardziej. Nie chce mi się nawet tracić czasu na odpalenie papierosa. W dryfie docieram pod sam przesmyk, kilka rzutów pod trzcinki i BAAAMM! Siedzi! uderzył dość delikatnie przy samej łodzi, nie jest to okaz, na który czekałem ale jest i i tak cieszy :) miarka w oku mówi coś w okolicach 60cm. Rybka oczywiście trafia do wody w myśl zasady "no kill" która dotyczy szczupaka na tym łowisku. Następne 15 minut i słyszę Jareckiego "JEST!" i to coś ładniejszego. Po chwili w łodzi chłopaków ląduję ładna, dobrze najedzona siedemdziesiona która połasiła się na Slidera. I jeśli chodzi o piątek to by było na tyle szczupaków, każdy coś wyjał zarówno Tomek na spinning jak i Adam na muchę jednak to Jarecki "wyjaśnił" tym siedemdziesiątakiem :)


 











Jedyne "ale" to to, że ciągle nam mało, a potencjał wody jest ogromny. Podczas wieczorka integracyjnego omawiamy potencjalne przyczyny tak słabych wyników :) Wychodzi, że niski stan wody i męczące upały doprowadziły do spadku aktywności ryb. Jest tak spoko, że nawet nie rozkładamy namiotów :) korzystamy z gościny Jurka i zgonujemy w blaszanym hotelu "Hangar"















Belly Saturday   

Budziki ustawione na czwartą z minutami jednak jak to po wieczorkach integracyjnych bywa różnie ;) Zwlekliśmy się z wyrek i prosto na wodę! Poranek bez rewelacji: dwa króciaki Tomka i po jednym trafiło się Adamowi i mi. Jednak to zdecydowanie poniżej naszych oczekiwań... Spływamy zatem się przeształować i przyjąć szybkie śniadanko. Przyszedł też czas żeby przetestować pływadełko.

Do dyspozycji i porównania mieliśmy dwa belly-boaty: Snowbee Float Tube Kit oraz Berkley Ripple. Produkt firmy Snowbee zrobił bardzo dobre pierwsze wrażenie. Bardzo ładna, nie rzucająca się w oczy kolorystyka: oliwkowa zieleń, czerń (dno nie rzucające się w oczy rybom) i delikatny pomarańczowy akcent na oparciu. Problemem mogłoby być znalezienie pływadełka gdyby porwał nam je wiatr. No, ale nie snujmy czarnych scenariuszy :)  Pływadełko wykonane jest z nylonu 600D czyli dość wytrzymałego, wodoodpornego materiału. Jest też nylon typu 840D i 1680D, nazywa się je balistycznymi z racji jeszcze większej wytrzymałości. Jednak zastosowany nylon 600D w zupełności wystarczy. Maksymalne obciążenie jakie może przyjąć ten sprzęt to 115 kg. Wyporność pływadełku zapewniają dwa, niezależnie pompowane "pęcherze," które umieszczone są wewnątrz burt. To niestety jest najsłabszy element tego sprzętu.


















fot. pęcherze w burtach Snowbee
  
Stale uchodziło nam z nich powietrze i mimo wielu prób klejenia cały czas coś nie grało. Niestety chwila nieuwagi przy zapinaniu burty i dziura gotowa, a szkoda tracić czasu nad wodą na zabawy z klejem. Szczerze nie tego bym oczekiwał od sprzętu za prawie 1000zł...
Dużą zaletą tego pływadełka jest wygodne, pompowane, wysokie siedzisko. Wysokość siedzenia ma duże znaczenie dla muszkarzy, którym znacznie łatwiej jest wykonywać dalekie, celne rzuty siedząc wyżej ponad lustrem wody.

















Pływadełko posiada dwie pojemne kieszenie z przegródkami na obu burtach, mocowanie na wędkę oraz uchwyt na dziobie, który staję się mega pomocny podczas holowania. Na dnie znajdują się szelki, dzięki którym przemieszczanie się z napompowanym pływadełkiem nie stanowi żadnego problemu. Z przodu znajduje się siatka z miarką, która stanowi swego rodzaju półeczkę oraz pełni funkcje bezpieczeństwa. W skład zestawu wchodzą dodatkowo płetwy oraz pompka - tak więc nie musimy się dodatkowo martwić o zakup tych elementów.

Teraz parę słów o drugim belly boat-cie który był razem z nami na wyprawie. Berkley Ripple (aka czerwony październik) pierwsze wrażenie robi takie sobie. Waży dwukrotnie więcej od Snowbee bo aż 10kg. Jednak nie odbiega od niego zwrotnością czy szybkością. Od razu widać, że jest to solidna i mocna maszyna i naprawde trzeba się postarać by ją uszkodzić. Rippley wykonany jest z PVC czyli polichlorku winylu, materiału charakteryzującego sie dużą wytrzymałością mechaniczną. Czułem się na nim naprawde spokojny o swoje życie :) Dodatkowo uspokaja fakt, że wyporność Berkleya wynosi aż 160kg.














 Poza dość dużą masą tego pływadełka za wadę możemy uznać średnio wygodne (niepompowane) siedzisko, na którym siedzi się niżej niż w Snowbee. Fotelik pokryty jest poliestrem 1000D który jest dość wytrzymałem materiałem, jednak można spotkać się z opiniami, że dość szybko ulega mechaceniu i przetarciu. Po dwóch-trzech godzinach pływania myślałem już głównie o tym, że dokarmiam swoje hemoroidy :S No ale ogólnie za wadę plywadełek można uznać problem z rozprostowywaniem kości niezależnie czy to Snowbee czy Berkley czy jakiekolwiek inne pływadełko. Celem zwiększenia wygody polecam zakup małych, pompowanych wędkarskich poduszek do siedzenia, które zwiększą komfort wielogodzinnego pływania.
Berkley posiada trzy bardzo ładowne kieszenie w których zmieścimy chyba wszystko czego potrzebujemy. Dodatkowo posiada metalowe ucha do których można przymocować dodatkowy osprzęt. Z przodu i na bokach burt znajdują się duże pasy z rzepami za pomocą których mocujemy wędki. Są one na tyle mocne, że możemy spokojnie podziwiać przyrodę dookoła a nie się martwić, że nasz sprzęt pójdzie na dno :) Na dnie umieszczone są szelki dzięki którym przemieszczanie się po lądzie z pływadełkiem jest znacznie ułatwione. 
Cena pływadełka Berkley Rippley jest nieco wyższa niż Snowbee bo sięga ok. 1500zł. Nie da się ukryć, że jest to dość sporo. Jednak dostajemy chyba trwalszy i pewniejszy produkt. W zestawie dostajemy pompkę oraz zestaw narzędzi do naprawy ewentualnych usterek. 






































  

Jeśli chodzi o sobotni rybny bilans pływadełkowania to zdecydowanie wygrał Adam który przezbroił się w muchy okoniowe i wzdręgowe co okazało się trafnym wyborem. Tak czy owak spędziliśmy super ciekawy dzionek, mimo słabej aktywności ze strony szczupaków, który był zdecydowanie celem naszej wyprawy. 


Ta ostatnia niedziela
Niedziela była ostatnim dniem naszego krótkiego wypadu nad Wersminię. Znaleźliśmy jednak czas by wypłynąć i jeszcze trochę pochlastać. Trafiły się jakieś pistolety jednak żadna ryba nie była na tyle duża by jej hol zapadł nam specjalnie w pamięci. W niedzielę belly boaty testował Jarecki, który z pudłem przynęt typu XXL i zestawem castingowym ruszył na wodę. Po spłynięciu na ląd był naprawdę zadowolony i zajarany tym co daje pływadełko. 
Po połdniu wszyscy spakowali się do aut i ruszyli w trasę powrotna do stolicy. Może towarzyszył nam mały niedosyt jeśli chodzi o ilość brań, ale każdy z nas wracał naprawdę zadowolony z weekendowego wypadu na Mazury. Bo jest na prawdę niewiele rzeczy które tak cieszą jak wspólne łowienie i rozmowy do późnych godzin wieczornych o nowościach w pudełkach czy o planowanych wyprawach w poszukiwaniu kolejnych życiówek.  
Poniżej zamieszczam infografikę którą przygotowałem by w szybki i czytelny sposób pokazać wady i zalety Belly Boat-ów.



 
  

Pozdrawiam
Borys