Kto nie zna niech nadrobi brakujące części, które dostępne są na YT-ie
mazurskie szczupaki

wtorek, 30 grudnia 2014
nowy sezon Fly VS Jerk już w lutym!
Już zacieram ręce na nadchodzący sezon rewelacyjnego programu "Fly VS Jerk" w którym możecie zobaczyć zmagania łowców naszych zębatych koleżków.
Kto nie zna niech nadrobi brakujące części, które dostępne są na YT-ie
Kto nie zna niech nadrobi brakujące części, które dostępne są na YT-ie
niedziela, 21 grudnia 2014
Nowości w Mazurskich Szczupakach
Za sprawą moich serdecznych przyjaciół stałem się posiadaczem takiej o to kamery. Zatem teraz czekajcie na filmowe produkcję z pod szyldu Mazurskich Szczupaków
piątek, 28 listopada 2014
124 cm zielonego szczęścia!!
Zobaczcie sami jak Mateusz Kalkowski eksploduje euforją po udanym holu 124-ech centymetrów zielonego szczęścia.
czwartek, 27 listopada 2014
Co za krokodyle!!!
Często słyszę texty typu "po co na łowisko na szczupaki" lub "po kiedy czorta mi jechać za granice na ryby" a odpowiedź jest dość prosta- bo tam połowimy (też nie zawsze ale szanse większe). U nas na wymarzoną metrówkę czeka się rok, dwa lata a czasem całe życie... to nie jest normalne!!
W końcu robimy to po to by była z tego frajda i by ryby były konkretne więc nie dorabiajmy historii, że "tam to się nie liczy" bo nie długo będą się liczyć tylko ryby złowione w sedesie.
Moim marzeniem jest jechać na ryby do Kanady i tam zmierzyć się z kochanym Szczupakiem i Muski. A jakie krokodyle tam się łowi zobaczcie sami!
Pozdrawiam
Borys
W końcu robimy to po to by była z tego frajda i by ryby były konkretne więc nie dorabiajmy historii, że "tam to się nie liczy" bo nie długo będą się liczyć tylko ryby złowione w sedesie.
Moim marzeniem jest jechać na ryby do Kanady i tam zmierzyć się z kochanym Szczupakiem i Muski. A jakie krokodyle tam się łowi zobaczcie sami!
Borys
środa, 26 listopada 2014
Sukces- przynęta zajawki
Wędkarstwo –
najnudniejsze zajęcie pod słońcem. Każde 20 minut z wędką trwa trzy godziny,
jest tak nudno, że kawa zasypia przy wędce, a spławik działa jak Kaszpirowski i
usypia swojego obserwatora. Owszem jest spinnig, ale nie dostaje go do ręki
zbyt często i nikt właściwie nie jest w stanie mi klarownie wyjaśnić jak to
diabelstwo obsłużyć. Ryby można łowić kuszą, to o wiele ciekawsze, poza tym
można spędzić w wodzie cały dzień, co jest bardzo przyjemne. Ale wędka to
magiczny portal, który przenosi człowieka do krainy nudy i zastoju czasowego!
Pozdrawiam
Tedzik
Takie myślenie zbudowało
się we mnie we wczesnym dzieciństwie i pielęgnowane towarzyszyło mi przez
niemal 20 lat. W tym czasie udało mi się także wykształcić sympatię do długiego
spania co skutecznie trzymało myśl o wędkowaniu w ukryciu i nie pozwalało jej
się wydostać na zewnątrz.
Jakiś rok temu z niedużym
okładem będąc na Mazurach z przyjacielem dla którego wędkowanie to niemal sól
życia. Przyznaje, że stawiałem opór przed tym aby wybrać się na ryby bo
wstawanie razem ze słońcem wydawało mi się fatalnym pomysłem na weekendowy
poranek a dodatkowo siedzenie na łódce z kijem w ręku odsyłało moje myśli do
wspomnieć z dzieciństwa o krainie nudy. Jednak z braku lepszych zajęć
postanowiłem się złamać i wziąć udział w wędkowaniu, co mimo wszystko trąciło
dla mnie nudą. Na miejscu okazało się,
że lata temu nie myliłem się – jest nudno. No może nie tak parszywie jak na
jeziorze w miejscowością Żegary bo nie ma spławików tylko spinnig, dodatkowo
towarzystwo i różne dziwne i zabawne gadki. Ale to nie to! Jednak możliwość
odpoczywania na łonie natury w miejscu ,gdzie zasięg telefoniczny jest tak
popularny jak geje w ONR, zdaje się dobrym pomysłem na spędzanie wolnego czasu.
Jednak na mojej wędce nie melduje się żadna ryba co odświeża wspomnienia z
dzieciństwa o nudzie i braku wyników.
Mimo to, można powiedzieć, że wielki mur za którym udało mi się schować wspomnienia wędkarstwa nabawił się rys. Kolejny wypad na jezioro też nie przynosi efektów, jednak pod koniec jesiennego dnia, gdy siedzimy na łódce i utyskujemy na lenistwo ryb, oświadczam Borysowi, że teraz wykonam rzut bez logiki (należy nadmienić, że do tego momentu obrzucaliśmy przynętami trzciny) i posyłam przynętę w jezioro. Gdy zaczynam ściągać żyłkę coś stawia opór. Zaczep? – pyta Borys, a ja potwierdzam, że to kolejny przypadek vege-wędkowania. Jednak na pewnym etapie ów zaczep postanawia postawić opór i usiłuje oddalić się od łodzi. To bez dwóch zdań ryba i to raczej nie mała bo wędka pracuje mocno a i w rękach czuć, że gdzieś na końcu żyłki szarpie się nie lada siłacz. Moja wiedza o tym jak rybę wyholować jest marna, żeby nie powiedzieć żadna. Na wstępie Borys wydaje polecenia co robić, ale jest tego tak dużo i jestem tak zdenerwowany faktem ciągniętej ryby, że jego słowa przelatują obok i nie znajdują odzwierciedlenia w mojej pracy z wędką. W końcu Borys bierze kij ode mnie i holuje rybę wprost do naszej łodzi. Wielki, mierzący 113 cm szczupak melduje się na pokładzie. Proszę mi wierzyć taki osobnik robi wrażenie na ludziach, którzy wędkarstwem interesują się tak bardzo jak drogowcy drogami. A co dopiero na nas. Mur skrywający negatywne wspomnienia o wędkowaniu rozsypuje się i wypuszcza je na zewnątrz aby więcej już mi nie towarzyszyły. Niestety na łodzi nie mamy działającego aparatu fotograficznego i ryba funkcjonuje tylko w naszych wspomnieniach. I tu następuje absolutny zwrot w moich relacji z łowieniem ryb. Niestety jest to jeden z ostatnich dni sezonu dla nas i rozbudzony apetyt musi przeprawić się przez zimę nudy. Przez tą zimę w siłę rośnie zajawka na wędkowanie ale i też rozczarowanie wywołane przez brak zdjęcia z mazurskim kolosem. Przed kolejnym sezonem nakręca mnie jedna myśl – ZŁOWIĆ KOLEJNĄ METRÓWĘ!!!
Zima to też czas budowania zaplecza sprzętowego (do tej pory korzystałem ze sprzętu Borysa, jednak apetyt na kolejne wypady na ryby pcha mnie do sklepów wędkarskich celem wyposażenia się potrzebne rzeczy). Jednak owe zakupy i niemożność testowania ich w zimie powoduje, że apetyt zmienia się wręcz obsesje złowienia i zrobienia sobie fotki z okazem legitymującym się przynajmniej 100 centymetrami cętkowanego cielska.
Mimo to, można powiedzieć, że wielki mur za którym udało mi się schować wspomnienia wędkarstwa nabawił się rys. Kolejny wypad na jezioro też nie przynosi efektów, jednak pod koniec jesiennego dnia, gdy siedzimy na łódce i utyskujemy na lenistwo ryb, oświadczam Borysowi, że teraz wykonam rzut bez logiki (należy nadmienić, że do tego momentu obrzucaliśmy przynętami trzciny) i posyłam przynętę w jezioro. Gdy zaczynam ściągać żyłkę coś stawia opór. Zaczep? – pyta Borys, a ja potwierdzam, że to kolejny przypadek vege-wędkowania. Jednak na pewnym etapie ów zaczep postanawia postawić opór i usiłuje oddalić się od łodzi. To bez dwóch zdań ryba i to raczej nie mała bo wędka pracuje mocno a i w rękach czuć, że gdzieś na końcu żyłki szarpie się nie lada siłacz. Moja wiedza o tym jak rybę wyholować jest marna, żeby nie powiedzieć żadna. Na wstępie Borys wydaje polecenia co robić, ale jest tego tak dużo i jestem tak zdenerwowany faktem ciągniętej ryby, że jego słowa przelatują obok i nie znajdują odzwierciedlenia w mojej pracy z wędką. W końcu Borys bierze kij ode mnie i holuje rybę wprost do naszej łodzi. Wielki, mierzący 113 cm szczupak melduje się na pokładzie. Proszę mi wierzyć taki osobnik robi wrażenie na ludziach, którzy wędkarstwem interesują się tak bardzo jak drogowcy drogami. A co dopiero na nas. Mur skrywający negatywne wspomnienia o wędkowaniu rozsypuje się i wypuszcza je na zewnątrz aby więcej już mi nie towarzyszyły. Niestety na łodzi nie mamy działającego aparatu fotograficznego i ryba funkcjonuje tylko w naszych wspomnieniach. I tu następuje absolutny zwrot w moich relacji z łowieniem ryb. Niestety jest to jeden z ostatnich dni sezonu dla nas i rozbudzony apetyt musi przeprawić się przez zimę nudy. Przez tą zimę w siłę rośnie zajawka na wędkowanie ale i też rozczarowanie wywołane przez brak zdjęcia z mazurskim kolosem. Przed kolejnym sezonem nakręca mnie jedna myśl – ZŁOWIĆ KOLEJNĄ METRÓWĘ!!!
Zima to też czas budowania zaplecza sprzętowego (do tej pory korzystałem ze sprzętu Borysa, jednak apetyt na kolejne wypady na ryby pcha mnie do sklepów wędkarskich celem wyposażenia się potrzebne rzeczy). Jednak owe zakupy i niemożność testowania ich w zimie powoduje, że apetyt zmienia się wręcz obsesje złowienia i zrobienia sobie fotki z okazem legitymującym się przynajmniej 100 centymetrami cętkowanego cielska.
W końcu przychodzi wiosna
i pierwsze wypady, ryby są jednak nie takie o jakie chodzi mojemu
narcystycznemu pragnieniu posiadania zdjęcia z metrowym szczupakiem. Aby zwiększyć szansę na taką mamuśkę
decydujemy się spędzić na jednym z mazurskich jezior ostatni tydzień maja.
Dodatkową atrakcją jest to, że w sobotę poprzedzającą koniec naszego
tygodniowego łowienia mają odbyć się zawody spinningowe. Borys – doświadczony
wędkarz oświadcza, że on staje w szranki z innymi wędkarzami, ja natomiast
bardziej dla towarzystwa dołączam do grona zawodników. Cały czas towarzyszy mi
myśl o tym, że to kolejny dzień szansy na złowienie upragnionej ryby. Moich
nadziei na jakikolwiek sukces rozwiewa widok innych uczestników zawodów. Każdy
wyposażony w tysiące kijów, kamizelek (sic!), echosond i innych wariactw nazw
których nie znałem. Ale słowo się rzekło! Na wodzie upał potworny, dodatkowo zawody
zaczynają się o 8 rano, co mi i Borysowi wielce nie pasowało, bo tydzień
spędzony na tej wodzie potwierdził nam, że później niż o godzinie 7 rano nie ma
większego sensu nastawiać się na ryby. Na wodzie spokój, sędziowie nie mają
powodów do ruszania się. My stoimy nad zarośniętym, lekkim spadkiem gdzie
chwilę przed nami stała łódka wyposażona w echosondę. Na dzień dobry Borys
wyciąga czterdziestopięcio centymetrowego szczupaka, jednak sędzia oświadcza
nam, że w klasyfikacji liczą się te od 50 cm w górę. Gdy sędzia przekazuje nam
tę informacje, ja złorzeczę na niego w myślach bo zatrzymał się w takim
miejscu, że nie mogę rzucić tam gdzie bym chciał. Sędzia odpływa a ja w końcu
wykonuje rzut perłową gumą firmy Relax. Jakieś góra dwa metry od łodzi czuć, że
coś chwyciło ale nie walczy zbyt mocno, toteż mój entuzjazm jest ciut
stonowany. Jednak gdy ryba przewala się w wodzie i widzimy pod powierzchnią
długi biały brzuch jasnym jest, że to nie kolejny pistolet. Ciężko mówić o tym,
że szczupak walczy, zostaje błyskawicznie wprowadzony do podbierka a z niego do
łodzi. Machamy flagą aby ściągnąć do nas sędziego, tym czasem ryba dojrzała do
walki (szkoda, że dopiero w łodzi o ubrudziła nas niemożliwie). Gdy sędzia się
zjawia, ryba jest wyczepiona, zmierzona i staje się bohaterem zdjęć. Równe 100
centymetrów, spełnienie marzenia z którym przybyłem na jezioro, dodatkowo ryba
wygląda tak jakby lubiła podjadać po osiemnastej.
Zdaniem sędziego nagrodę za rybę zawodów mam w kieszeni, co więcej okazuje się, że taki metraż wstawia mnie także w grze o zwycięstwo w zawodach. Przed końcem zmagań na wędce melduje się jeszcze jeden szczupły, jednak ze względu a nie posiadanie minimum 50 centymetrów nie wchodzi do klasyfikacji. Na koniec zwodów okazuje się, że wspomniane wyróżnienie za rybę zawodów mam w kieszeni a dodatkowo jej gabaryt wstawił mnie na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej – lepiej być nie może. Potem nagrody i wspólne biesiadowanie, ale to nie było tak istotne jak zrealizowanie planu.
Zdaniem sędziego nagrodę za rybę zawodów mam w kieszeni, co więcej okazuje się, że taki metraż wstawia mnie także w grze o zwycięstwo w zawodach. Przed końcem zmagań na wędce melduje się jeszcze jeden szczupły, jednak ze względu a nie posiadanie minimum 50 centymetrów nie wchodzi do klasyfikacji. Na koniec zwodów okazuje się, że wspomniane wyróżnienie za rybę zawodów mam w kieszeni a dodatkowo jej gabaryt wstawił mnie na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej – lepiej być nie może. Potem nagrody i wspólne biesiadowanie, ale to nie było tak istotne jak zrealizowanie planu.
O ile pierwszy metrowy
szczupak jest wynikiem pracy mojej i Borysa nie poczytuję sobie tej ryby jako w
100% mojej, jednak druga metrówa to już owoc mojego rzutu i skutecznego
(chociaż krótkiego) holu dodatkowo zwieńczony udanymi fotami ryby. Pamiętam, że
emocje po jej złowieniu były tak ogromne, że chyba przez pół godziny nie
wziąłem wędki do ręki, wypaliłem ze cztery papierosy i zerkałem na ekran
telefonu co minutę aby napawać się tym jaki okaz się trafił.
I tak oto w absolutnym
wędkarstwo-sceptyku udało się zasiać zajawkę. Ziarno zasadził pierwszy olbrzym
ale to drugi rzeczone ziarno, podlał, pielęgnował, wyhodował mocną fascynacje
spinningiem, zburzył mur oporu przed wędkowaniem i pogrzebał negatywne
skojarzenia z tym zajęciem. Teraz przebieram nogami czekając na kolejną
wędkarską przygodę. Zdjęcie z metrówą już mam, teraz czas dokooptować jej
towarzyszy na zdjęciach.Pozdrawiam
Tedzik
czwartek, 20 listopada 2014
środa, 19 listopada 2014
Zamknięcie sezonu na Wersmini
Spinningowy sezon powoli chyli się ku końcowi. Dlatego trzeba było wygenerować chwilę wolnego czasu by pożegnać się z zębatymi przyjaciółmi. I mimo, że ryby średnio współpracowały to udało się coś wyskrobać. Początek wypadu był naprawdę pozytywny- pierwszy rzut Kuby i melduję się gruby okoń 42 cm! Początek świetny! Niestety dalej cisza! Dopiero koło 15 trafiła się kolejna rybka i mimo, że szukałem drapiezników raczej na głębszej wodzie to szczupaczek zażarł przy trzcinach na około 2m. Połasił się na 10 cm tonącego Slidera. Niestety więcej ryb się nie udało trafić mimo kilku delikatnych skubnięć.
Teraz czas na przegląd sprzętu, struganie nowych pozycji do pudełek i obmyślanie startegii na przyszły sezon.
Teraz czas na przegląd sprzętu, struganie nowych pozycji do pudełek i obmyślanie startegii na przyszły sezon.
wtorek, 28 października 2014
Szczupaki na muchę!
Filmiki włoskiej ekipy Pike on Series zawsze robią na mnie wrażenie. Tym razem panowie pokazują jak się łowi Szczupaki na muchę. Jest to coś niesamowitego!
Metoda ta sprawdza się na płytkich wodach max 1,5 - 2m ponieważ mucha jest przynętą płytko chodzącą (ok. 0,5 m). Idealna na majowe Szczupaki, które szukają płytkich miejsc z nagrzaną wodą. Jest to czas ich intensywnego żeru, spowodowanego końcem energochłonnego tarła i wzrostem temperatury wody po zimie. Wolno poruszająca się migotliwa mucha imituąca mały, ledwo snujący się białoryb jest kąskiem, któremu żaden szczupak w tym okresie się nie oprze.
Widok ataku Szczupaka przynęty przy powierzchni robi wrażenie na najbardziej wybrednych łowcach. A teraz dodajmy sobie do tego specyfikę kija muchowego, który gnie się piekną parabolą po sam dolnik a kołowrotka używamy raczej jako magazyn sznura a nie narzędzie do holu ryby. Rybę holujemy "ręcznie", co potęguje nasze doznania podczas łowienia. No i na koniec ta otoczka muszkarstwa, jest w tym jakaś magia. Jeśli jeszcze tego nie czujesz to gwarantuję Ci, że jeszcze poczujesz!
Metoda ta sprawdza się na płytkich wodach max 1,5 - 2m ponieważ mucha jest przynętą płytko chodzącą (ok. 0,5 m). Idealna na majowe Szczupaki, które szukają płytkich miejsc z nagrzaną wodą. Jest to czas ich intensywnego żeru, spowodowanego końcem energochłonnego tarła i wzrostem temperatury wody po zimie. Wolno poruszająca się migotliwa mucha imituąca mały, ledwo snujący się białoryb jest kąskiem, któremu żaden szczupak w tym okresie się nie oprze.
Widok ataku Szczupaka przynęty przy powierzchni robi wrażenie na najbardziej wybrednych łowcach. A teraz dodajmy sobie do tego specyfikę kija muchowego, który gnie się piekną parabolą po sam dolnik a kołowrotka używamy raczej jako magazyn sznura a nie narzędzie do holu ryby. Rybę holujemy "ręcznie", co potęguje nasze doznania podczas łowienia. No i na koniec ta otoczka muszkarstwa, jest w tym jakaś magia. Jeśli jeszcze tego nie czujesz to gwarantuję Ci, że jeszcze poczujesz!
poniedziałek, 27 października 2014
Angry Pikes na tropie Mazurskich Szczupaków!
W ostatnią sobotę (25.X.14) wraz z moim serdecznym Przyjacielem Tedziem wybraliśmy się na Mazury tropem jesiennych Szczupaków. Cała wyprawa już od początku szła nie do końca po naszej myśli. Zaczęło się od średnio optymistycznych prognoz pogodowych które straszyły nas kilkoma stopniami poniżej zera. Następne wykolejenie leżało po mojej stronie, ponieważ za ostro przybalowałem na imprezie pracowniczej i z obiecanej pobudki, przygotowanego sprzętu i prowiantu wyszły nici... Ale tak to czasem bywa :) Z Warszawy wyruszyliśmy o 5 rano a za cel wyprawy postawiliśmy jeziorko Majcz Mały leżące tuż pod Pieckami. Chwilę po godzinie 8 byliśmy na miejscu. Przywitało nas piękne słońce, "jedyne" 5 stopni poniżej zera aaa i oczywiście dość silny, mroźny wiatr :S.
Jednak od początku wyjazd nazwany został wypadem "tylko dla orłów" więc bez narzekania zwodowaliśmy krypę i ciesząc się, że już tu jesteśmy ruszyliśmy w poszukiwaniu przygód. W pierwszej kolejności ruszyliśmy na jedną z miejscówek gdzie zawsze melduję się jakiś zębacz. Kilka pierwszych rzutów utwierdziło nas w przekonaniu, że to będzie ciężki temat - wiszący sopel ze szczytówki i nawet pół podbicia... Coraz bardziej zziębnięci i zdesperowani przeczesywaliśmy kolejne miejscówki i nic... pucha! W miedzy czasie na wodzie zameldował się Artur właściciel warszawskiego sklepu Przelotka. Podobnie jak my postanowił walczyć z okrutną pogodą i słabymi braniami. Dość poważnie wychłodzeni postanawiamy spłynąć w miejsce w którym zaczynaliśmy. Było to pięknie nasłonecznione i względnie osłonięte of wiatru - idealne miejsce by podbić morale do góry. Jezioro Majcz Mały jest płytkim jeziorem średnia głębokość to jakieś 1,5-2m, nadaje się idealnie pod jerki na których oparłem swoją taktykę tego dnia. Kilka rzutów w jednym z moich ulubionych miejsc i widzę jak nagle spod kępy roślinności wystartował zębacz zgarniając mojego "jerkusia". Szybki hol i ryba melduje się na pokładzie. Rybka miała ok. 60 - 70 cm i była w znakomitej formie, od razu widać było, że podjada po 18-tej. Ryba połasiła się na zdecydowanego lidera tegorocznych przynęt, mianowicie Salmo Sweeper 14 cm w kolorze Pike. Jerk ten wygląda bardzo niepozornie bo przypomina pomalowany kołek z plastikowymi statecznikami. Jednak jego długie odjazdy przy pod-szarpnięciach i migotanie przy bardziej energicznych szarpnięciach znakomicie prowokują ryby do ataku. W tym roku na Sweepery wyjąłem już kilka ładnych rybek i zdecydowanie jest to mój ulubiony "wariat" z oferty Salmo.
Zębaty wrócił do wody i obiecał, że za rok spotkamy się znowu. Podbudowani sukcesem, zapominamy na chwilę o doskwierającym chłodzie. Mija jednak kolejna godzina i nic. Ogrzewacze które mieliśmy w rękawiczkach i butach już nam nie wystarczają zaczynamy mięknąć. Na zegarkach mamy godzinę 16 i postanawiamy spływać. Oczywiście wykonujemy jeszcze kilka rzutów ostatniej szansy jednak bez sukcesów. Na brzegu zaglądamy do gospodarzy którzy goszczą nas kanapkami i ciepłą herbatą. Chwilę siedzimy zbierając siły i grzejąc tyłczyska, by zaraz wsiąść z powrotem do auta i ruszyć w stronę Warszawy. Po trzech godzinkach jesteśmy na miejscu, wyziębieni i bogatsi o nowe doświadczenia ustalamy, że jeszcze w tym roku odwiedzimy bazę Mazurskich Szczupaków!
fot. Tedzio aka Czacha
Pozdrawiam
Borys
.jpg)

fot. Tedzio aka Czacha
Pozdrawiam
Borys
wtorek, 21 października 2014
Dobór przynęty w zależności od klarowności wody
Chłopaki z amerykańskiego teamu Rapali pokazali i opowiedzieli jak należy dobierać i prowdzić przynętę w zależności od przejrzystości wody. Panowie łowią Muskie w dużym uproszczeniu można by powiedzieć, że to taki "amerykański szczupak" czyli musi być much bigger and much stronger ;) Tak czy owak spokojnie pracę domową z tego filmu możecie odrobić nad polskimi wodami poszukując Szczupaka.
Pozdrawiam
Borys
Pozdrawiam
Borys
piątek, 17 października 2014
Potwór z Wersmini! Sa jeszcze potężne mazurskie szczupaki
O spotkaniu użytkowniku portalu WTV pisałem już jakiś czas temu. Integracja miała miejsce nad jeziorem Wersminia, gdzie wiadomo, że są ryby ale dobrać im się skóry wcale nie jest łatwo. Chyba każdy z uczestników cos wyjął podczas pobytu w Martianach. Po pierwszym dniu na rozpisce była już jedna metrówka złowiona przez Roberta i chyba nikt nie przypuszczał, że przy tej aktywności ryb uda się wyjąć coś większego a jednak...
Jarecki ostatniego dnia po ciężkim pranku poprzedzonym wieczorkiem integracyjnym, dociera na wodę bo jak by nie było "nadzieja umiera ostatnia". Wypływa wraz z Robertem na ostatnie okrążenie po Wersmini i właśnie to był ten czas i ta chwila! Jarecki pobija swój życiowy rekord, dodatkowo robi to na polskich wodach! Więcej nie będę pisał bo nie chce odbierać przyjemności z czytania artykułu który pojawi się w nadchodzącym nr. WMH.
W ramach zajawki zerknijcie na to foto!
Pozdrawiam
Borys
Jarecki ostatniego dnia po ciężkim pranku poprzedzonym wieczorkiem integracyjnym, dociera na wodę bo jak by nie było "nadzieja umiera ostatnia". Wypływa wraz z Robertem na ostatnie okrążenie po Wersmini i właśnie to był ten czas i ta chwila! Jarecki pobija swój życiowy rekord, dodatkowo robi to na polskich wodach! Więcej nie będę pisał bo nie chce odbierać przyjemności z czytania artykułu który pojawi się w nadchodzącym nr. WMH.
W ramach zajawki zerknijcie na to foto!
Pozdrawiam
Borys
czwartek, 16 października 2014
Promo film Wędkarskiej Braci
Pamiętaj i świeć przykładem! Catch & Release
Chciał bym przypomnieć wszystkim o zasadzie złów i wypuść. Okres jesienny jest okresem zmożonych wypadów nad wodę w poszukiwaniu swojego życiowego okazu. Przy tej okazji pamiętajmy o zasadzie "łowie uwalniam". Stosujmy się do tej metody zarówno do Szczupaków, Sandaczy czy ryb spokojnego żeru. Poprawi to stan ichtiofauny naszych wód i pozwali nam cieszyć się z sezonu na sezon coraz większymi rybami:)
Piosenka która można by powiedzieć wspiera zasadę złów i wypuść!
Pozdrawiam
Borys
Piosenka która można by powiedzieć wspiera zasadę złów i wypuść!
Pozdrawiam
Borys
sobota, 11 października 2014
Szybki wypadzik
Korzystając z okazji przy odwiedzinach Taty zajrzałem na swoje ukochane jeziorko. Panowała zupełna cisza :( udalolo się wycholować jednego ladnego już wygarbionego okonia i zebaty ok. 55-60cm ukręcił się przy podbieraniu :( jednak czas na cichym, dzikim, spowitym jesienią jeziorku uspokaja i daje odpocząć mozgownicy :)
Pozdrawiam
Borys
Pozdrawiam
Borys
wtorek, 7 października 2014
Abra kadabra na szczupaki czyli Sebile Magic Swimmer
Sebile Magic Swimmer!
Przez wielu przynęta ta uważana jest za przynętę kompletna, której nic nie brakuję. Znam wędkarzy którym zdjęcie jej z agrafki przychodzi z wielkim trudem. Patrząc na takie filmiki trudno im się dziwić. Zachęcam do obejrzenia filmiku! można zobaczyć jak należy prowadzić magic swimera, jak zbroić, i jak skuteczny jest ten swimbait.
Magic Swimmer występuję w wersji miękkiej i twardej. Wersja miękka dostępna jest w 4 rozmiarach (10, 13, 16 i 20 cm) i wielu opcjach kolorystycznych.
Wersja twarda występuje w wersjach: wolno tonąca (slow sinking), tonącej (sinking) i szybko tonącej (fast sinking). Rozpiętość rozmiarów tej wersji jest większa niż "Magixa" w wersji soft, jest aż 8 rozmiarów (8,2 ; 9,5 ; 11 ; 12,5 ; 14,5 ; 16,5 ; 19 ; 22,3 cm )
Jedynym minusem tej przynęty jest niestety jej cena bo za paczkę miękkich Magixów zapłacicie od 45 do 70 zł ( w zestaw wchodzą 3 gumy, hak offsetowy, dodatkowe koraliki do obciążenia gumy)
Za wersję twardą trzeba zapłacić od 60 d0 130 zł
Jednak warto pomyśleć czy nie wejść w taki zestawik bo może się okazać że to nie wielka cena za życióweczkę typu 120cm zembatego szczęścia!
Pozdrawiam
Borys
poniedziałek, 6 października 2014
Pikemania!
Kolejne zacne szczupakowe video, tym razem jednak muchowe.
Muzyczka, zdjęcia i ryby pierwsza klasa
Pozdrawiam
Borys
Muzyczka, zdjęcia i ryby pierwsza klasa
Pozdrawiam
Borys
dobrze że na mazurach nie ma niedźwiedzi...
no można popuścić w portki jak taki Misio wmiesza się w podbieranie ryby :/
Pozdrawiam i miłego poniedziałku!
Borys
Pozdrawiam i miłego poniedziałku!
Borys
czwartek, 2 października 2014
Zwiastuny relacji o Puchar Pleciony
W ostatni weekend odbyły się zawody o puchar Pleciony. Bardzo fajnie rozpromowane zawody połączone wraz z prezentacją sprzętu firmy Savage Gear. Zawody odbyły się pod Warszawą nad Narwią w miejscowości Czarnów. Niestety nie mogłem tam być :( ale mam już wpisane w kalendarzu na przyszły rok, że obecność obowiązkowa! Nie będę dalej pisał co i jak sami przeczytajcie prolog weekendu z plecioną.
top ten crankbaits na sandacza
obczajcie ranking dziesięciu najskuteczniejszych crnkbaitów na Sandacza.
już jest zapowiedź następnego rankingu ale przynęt miękkich.
Ranking został fajnie rozwiązany ponieważ można przeczytać o każdej z przynęt, o tym jak pracuję, na jakich głębokościach i jak prowadzić.
Sami sprawdźcie
ranking crankbaitów
już jest zapowiedź następnego rankingu ale przynęt miękkich.
Ranking został fajnie rozwiązany ponieważ można przeczytać o każdej z przynęt, o tym jak pracuję, na jakich głębokościach i jak prowadzić.
Sami sprawdźcie
ranking crankbaitów
Jest nowy film!!
Siemanko!
Ostatni brak aktywności na blogu spowodowany był sporym nawałem pracy i kilkudniowym wypadem nad Wersminie. Niestety bez jakiś super wyników :/ raczej gorzej niż zwykle dlatego też nie ma co się o tym rozpisywać.
Za to jeśli chcecie pooglądać konkretne szczupaki to zapraszam do obejrzenia pełnego filmu "Szwecja Vabank". Myślę że nie ma co więcej pisać, bierzcie popcorn, cole ze słomka i zasiądźcie wygodnie przed ekranem.
"Szwecja Vabank"
Pozdrawiam
Borys
Ostatni brak aktywności na blogu spowodowany był sporym nawałem pracy i kilkudniowym wypadem nad Wersminie. Niestety bez jakiś super wyników :/ raczej gorzej niż zwykle dlatego też nie ma co się o tym rozpisywać.
Za to jeśli chcecie pooglądać konkretne szczupaki to zapraszam do obejrzenia pełnego filmu "Szwecja Vabank". Myślę że nie ma co więcej pisać, bierzcie popcorn, cole ze słomka i zasiądźcie wygodnie przed ekranem.
"Szwecja Vabank"
Pozdrawiam
Borys
środa, 17 września 2014
Nadchodzące nowości od Savage Gear
Siema!
Jak co roku wszystkie firmy prześcigają się we wprowadzaniu nowości na nadchodzący sezon. Najpierw podbijają całą zajawkę za pośrednictwem internetu i różnych materiałów promocyjnych aż w pewnym momencie następuję zwolnienie maszyny kupującej i ruszamy!
Firma Savage Gear jak by nie było co sezon wprowadza bardzo dużo nowości i ciekawych rozwiązań. A skuteczność przynęt jest równie dobra co ich wykonanie. Podejrzewam, że wielu z nas w swoich pudełkach ma sporo błyskotek tej firmy a dodatkowo już zacieramy ręce na nadchodzące nowości, które jak by nie było są naprawdę warte uwagi.
Markery do przynęt- teraz każdy z nas będzie mógł stworzyć swoją wersję kolorystyczną gumy. Czasem mały akcent może pobudzić rybę do ataku także warto mieć kilka kolorów w torbie.
Oczywiście jej skuteczność będzie rosła w raz z nasza wiara w jej możliwości.
3d Line- Thru Pike- to jest coś na co wielu z nas czeka. Rewelacyjna imitacja szczupaka! Praca jaką udało się osiągnąć producentom tej gumy odwzorowuje w doskonały sposób naturalny ruch szczupaka.
Gumy będą dostępne w dwóch rozmiarach, o znacznej masie 66g i 210g. Dodatkowo zastosowano w nich innowacyjny system zbrojenia gumy dzięki któremu zwiększona została żywotność gumy. Obowiązkowa pozycja na duże mamuśki!
Fat Vibes- Bardzo ładne crankbait-y od SG. Szybko tonące, lusterkujące wyposażone w grzechotkę. Bardzo fajna przynęta na ciekawskie okonie i nie patyczkujące się szczupaki. Myślę, że warto będzie sprawdzić ich skuteczność.
Oczywiście to tylko mała część tego co SG przygotował dla nas na nadchodzący sezon. Wszystkie nowości będzie mogli zobaczyć, dotknąć a nawet kupić na targach Rybomania które odbędą się w Listopadzie w Lublinie. Wcześniej jednak będzie można dotknąć nowości na zawodach spinningowych o puchar Pleciony, które odbędą się na Narwi w miejscowości Czarnowo w ostatnie weekend września. Zachęcam do startu i do przybycia w miejsce zawodów będzie się działo!

Jak co roku wszystkie firmy prześcigają się we wprowadzaniu nowości na nadchodzący sezon. Najpierw podbijają całą zajawkę za pośrednictwem internetu i różnych materiałów promocyjnych aż w pewnym momencie następuję zwolnienie maszyny kupującej i ruszamy!
Firma Savage Gear jak by nie było co sezon wprowadza bardzo dużo nowości i ciekawych rozwiązań. A skuteczność przynęt jest równie dobra co ich wykonanie. Podejrzewam, że wielu z nas w swoich pudełkach ma sporo błyskotek tej firmy a dodatkowo już zacieramy ręce na nadchodzące nowości, które jak by nie było są naprawdę warte uwagi.

Oczywiście jej skuteczność będzie rosła w raz z nasza wiara w jej możliwości.
3d Line- Thru Pike- to jest coś na co wielu z nas czeka. Rewelacyjna imitacja szczupaka! Praca jaką udało się osiągnąć producentom tej gumy odwzorowuje w doskonały sposób naturalny ruch szczupaka.
Gumy będą dostępne w dwóch rozmiarach, o znacznej masie 66g i 210g. Dodatkowo zastosowano w nich innowacyjny system zbrojenia gumy dzięki któremu zwiększona została żywotność gumy. Obowiązkowa pozycja na duże mamuśki!
Fat Vibes- Bardzo ładne crankbait-y od SG. Szybko tonące, lusterkujące wyposażone w grzechotkę. Bardzo fajna przynęta na ciekawskie okonie i nie patyczkujące się szczupaki. Myślę, że warto będzie sprawdzić ich skuteczność.
Oczywiście to tylko mała część tego co SG przygotował dla nas na nadchodzący sezon. Wszystkie nowości będzie mogli zobaczyć, dotknąć a nawet kupić na targach Rybomania które odbędą się w Listopadzie w Lublinie. Wcześniej jednak będzie można dotknąć nowości na zawodach spinningowych o puchar Pleciony, które odbędą się na Narwi w miejscowości Czarnowo w ostatnie weekend września. Zachęcam do startu i do przybycia w miejsce zawodów będzie się działo!

wtorek, 16 września 2014
Salmo Adventures magiczna wyprawa na Islandię
Siemka
Ostatnio pojawiła się fotorelacja z wyprawy na Islandię której organizatorem była firma Salmo Advetures. Miejsca które odwiedzili i uwiecznili na fotografiach uczestnicy zapierają dech w piersiach. Myślę, że dla części ekipy mogła być to podróż życia i spełnienie wędkarskich marzeń.
Zachęcam do obejrzenia pięknej relacji z wyprawy.
Salmo Adventures Islandia 2014
Pozdrawiam
Borys
Ostatnio pojawiła się fotorelacja z wyprawy na Islandię której organizatorem była firma Salmo Advetures. Miejsca które odwiedzili i uwiecznili na fotografiach uczestnicy zapierają dech w piersiach. Myślę, że dla części ekipy mogła być to podróż życia i spełnienie wędkarskich marzeń.
Zachęcam do obejrzenia pięknej relacji z wyprawy.
Salmo Adventures Islandia 2014
Pozdrawiam
Borys
poniedziałek, 15 września 2014
Jak to mały Piotrek połknął haczyk- czyli krótkie o mnie
21 grudnia 1985, pierwszy haust powietrza, tylko niestety coś mały…
Okazało się, że doskwierają mi różne alergie. Dlatego w pierwszej kolejności
rodzice zabrali mnie nad polskie morze. Dość szybko jednak zmienili
lokalizację, na bliżej położone Mazury. Na początku jeździliśmy nad jezioro Zdrużno niedaleko Spychowa. Tam właśnie pierwszy raz miałem kontakt z
wędkarstwem, a nawet jeśli nie pierwszy to pierwszy jaki pamiętam. Duża kula ciasta, bambusówka, spławik z
gęsiego pióra założony na cienkiej żyłce zakończonej małym haczykiem, właśnie
takim zestawem zacząłem swoją przygodę. Wtedy chyba jeszcze byłem za mały bo
cokolwiek z tego skumać, ale wyniki starszych ”kolegów po fachu” bardzo mnie
kręciły. Byłem ciekaw co kryje każda siatka wisząca przy pomoście. Mając już 5-6 lat zacząłem jeździć wraz z
Tatą i jego kolegami bliżej serca mazur do wsi Lipowo. Tam zakotwiczyliśmy na
wiele lat, i to właśnie tam połknąłem ten haczyk. Lipowo jest malowniczą wsią położoną pomiędzy
dwoma, pięknymi jeziorami Majczem Wielkim i jego mniejszym bratem Majczem
Małym.
W skład ekipy wędkarskiej mojego Taty wchodzili: Witek (czyli mój Tata), Świętej Pamięci Wojtek Madej, Jacek (nazwiska niestety nie pamiętam) no i oczywiście ja (chyba jako piąte koło u wozu) . Potem do ekipy dołączył kolega Taty Borek. Spaliśmy zawsze u Państwa Wilków, którzy wynajmowali pokoje i dysponowali także polem namiotowym, które w sezonie tętniło życiem. Pan Rysio, gospodarz pracował w pobliskim nadleśnictwie i oba jeziora znał jak własną kieszeń. Był on dopełnieniem wędkarskiej ekipy Witka. Na dużym Majczu uganiali się głównie za Szczupakiem i garbatym Okoniem, na małym Majczu zaś celem był Lin, Karaś i Leszcz. Uwielbiałem słuchać ich rozmów, przeglądać ich pudełka pełne przynęt, pytać „a to do czego, a to…” hehe nie mieli ze mną łatwo. W pewnym momencie doczekałem się swojej pierwszej wędki. Był to jakiś ruski badziew, ale wtedy i ojciec łowił na coś podobnego. A poza tym wszystkim po co był mi lepszy sprzęt skoro byłem mistrzem campingu w plątaniu żyłki. Dziś dzięki temu, że Tata nie należy do najcierpliwszych gości i dość szybko powiedział mi „radź sobie sam”, bez problemu namierzam jakąkolwiek niejasność na plecionce i bez problemu się z nią rozprawiam. Oczywiście pierwsze lata wędkowania ograniczały się do prostej metody spławikowej i mimo usilnych próśb o pospininngowanie to i tak ta metoda pozostawała w strefie marzeń.
I tak o tym „nudnym” spławiku mijały lata. Nie mogę powiedzieć, że nie polubiłem tego gapienia się w wystającą z wody antenkę. Piękne waleczne Liny, Karasie i leszcze, które zasiedlały podwójne dno Małego Majcza, dostarczały mi wiele radości, ale i tak cały czas śniłem o drapieżnych rybach. Ogromne znaczenie w mojej przygodzie z wędkarstwem miał pewien wieczór gdzie mój Tata wraz z brygadą siedzieli na pomoście vis a vi nadleśnictwa Strzałowo z rozłożonymi żywcówkami i czekali na swojego życiowego potwora. Pili piwko, palili pety jak to na rybach . Do wieczora żadna ryba nie utknęła mi specjalnie w pamięci, no chyba że drobnica z wiaderka na żywca. Zapadał zmrok, chłopaki zaczęli zwijać sprzęt. Jeszcze Witek zakomunikował, że to ostatni rzut. Pamiętam doskonale jak posłał obrotówkę Meppsa typu long z mieniącą się okleinką na lewo od pomostu i BAAAM!!! Jest coś dużego, ruski kij wygięty w chiński paragraf a ryba jeździ gdzie chce. Na pomoście panowała ogólna ekscytacja i totalny chaos. Każdy radził co należy robić. W końcu gdy ryba znalazła się w zasięgu podbieraka Rysio wskoczył do zacumowanej przy pomoście łodzi i sprawnym ruchem podebrał drania, przy okazji łamiąc podbierak w pół. Ryba ważyła 7,5kg i była ogromna. Poza tym, że rozwalił podbierak, wyprostował kotwiczki błystki to charakteru dodawał mu połowiczny brak dolnej szczęki. Do dziś wraz z ojcem wspominamy tamten dzień, było w tym wszystkim coś magicznego, coś co przeważyło szalę mej największej pasji. Parę lat później rodzice kupili działkę kilka kilometrów od Lipowa w miejscowości Jora Wielka.
Wieś położona jest nad jeziorem Tałty, gdzie przez wiele lat szlifowałem swój wędkarski warsztat. Łowiłem głównie na wspomnianych Tałtach, Kuchence i oczywiście nie zapomniałem o ukochanym Majczu na którym łowię do dziś dzień.
Teraz mam 29 lat a pasja z młodzieńczych lat nie straciła nic na mocy. Efektem tego jest mój blog do którego śledzenia zachęcam wszystkich. Jestem też przykładem na to, że nie każdy wędkarz ma na imię Zbyszek czy Andrzej (oczywiście pozdrawiam wszystkich Zbyszków i Andrzejów) a jego znakiem rozpoznawczym jest wąs i brzuch od piwa. Jest to jakiś bzdurny stereotyp, który przylgnął do wędkarzy. A wędkarstwo to piękna pasja, która za grosz nie trąci nudą a dodatkowo zbliża człowieka do przyrody, wyostrza zmysły i wiele uczy. Nagradza cierpliwość i konsekwencję dostarczając ogromnych emocji.
Pozdrawiam Serdecznie
Borys
W skład ekipy wędkarskiej mojego Taty wchodzili: Witek (czyli mój Tata), Świętej Pamięci Wojtek Madej, Jacek (nazwiska niestety nie pamiętam) no i oczywiście ja (chyba jako piąte koło u wozu) . Potem do ekipy dołączył kolega Taty Borek. Spaliśmy zawsze u Państwa Wilków, którzy wynajmowali pokoje i dysponowali także polem namiotowym, które w sezonie tętniło życiem. Pan Rysio, gospodarz pracował w pobliskim nadleśnictwie i oba jeziora znał jak własną kieszeń. Był on dopełnieniem wędkarskiej ekipy Witka. Na dużym Majczu uganiali się głównie za Szczupakiem i garbatym Okoniem, na małym Majczu zaś celem był Lin, Karaś i Leszcz. Uwielbiałem słuchać ich rozmów, przeglądać ich pudełka pełne przynęt, pytać „a to do czego, a to…” hehe nie mieli ze mną łatwo. W pewnym momencie doczekałem się swojej pierwszej wędki. Był to jakiś ruski badziew, ale wtedy i ojciec łowił na coś podobnego. A poza tym wszystkim po co był mi lepszy sprzęt skoro byłem mistrzem campingu w plątaniu żyłki. Dziś dzięki temu, że Tata nie należy do najcierpliwszych gości i dość szybko powiedział mi „radź sobie sam”, bez problemu namierzam jakąkolwiek niejasność na plecionce i bez problemu się z nią rozprawiam. Oczywiście pierwsze lata wędkowania ograniczały się do prostej metody spławikowej i mimo usilnych próśb o pospininngowanie to i tak ta metoda pozostawała w strefie marzeń.
I tak o tym „nudnym” spławiku mijały lata. Nie mogę powiedzieć, że nie polubiłem tego gapienia się w wystającą z wody antenkę. Piękne waleczne Liny, Karasie i leszcze, które zasiedlały podwójne dno Małego Majcza, dostarczały mi wiele radości, ale i tak cały czas śniłem o drapieżnych rybach. Ogromne znaczenie w mojej przygodzie z wędkarstwem miał pewien wieczór gdzie mój Tata wraz z brygadą siedzieli na pomoście vis a vi nadleśnictwa Strzałowo z rozłożonymi żywcówkami i czekali na swojego życiowego potwora. Pili piwko, palili pety jak to na rybach . Do wieczora żadna ryba nie utknęła mi specjalnie w pamięci, no chyba że drobnica z wiaderka na żywca. Zapadał zmrok, chłopaki zaczęli zwijać sprzęt. Jeszcze Witek zakomunikował, że to ostatni rzut. Pamiętam doskonale jak posłał obrotówkę Meppsa typu long z mieniącą się okleinką na lewo od pomostu i BAAAM!!! Jest coś dużego, ruski kij wygięty w chiński paragraf a ryba jeździ gdzie chce. Na pomoście panowała ogólna ekscytacja i totalny chaos. Każdy radził co należy robić. W końcu gdy ryba znalazła się w zasięgu podbieraka Rysio wskoczył do zacumowanej przy pomoście łodzi i sprawnym ruchem podebrał drania, przy okazji łamiąc podbierak w pół. Ryba ważyła 7,5kg i była ogromna. Poza tym, że rozwalił podbierak, wyprostował kotwiczki błystki to charakteru dodawał mu połowiczny brak dolnej szczęki. Do dziś wraz z ojcem wspominamy tamten dzień, było w tym wszystkim coś magicznego, coś co przeważyło szalę mej największej pasji. Parę lat później rodzice kupili działkę kilka kilometrów od Lipowa w miejscowości Jora Wielka.
Wieś położona jest nad jeziorem Tałty, gdzie przez wiele lat szlifowałem swój wędkarski warsztat. Łowiłem głównie na wspomnianych Tałtach, Kuchence i oczywiście nie zapomniałem o ukochanym Majczu na którym łowię do dziś dzień.
Teraz mam 29 lat a pasja z młodzieńczych lat nie straciła nic na mocy. Efektem tego jest mój blog do którego śledzenia zachęcam wszystkich. Jestem też przykładem na to, że nie każdy wędkarz ma na imię Zbyszek czy Andrzej (oczywiście pozdrawiam wszystkich Zbyszków i Andrzejów) a jego znakiem rozpoznawczym jest wąs i brzuch od piwa. Jest to jakiś bzdurny stereotyp, który przylgnął do wędkarzy. A wędkarstwo to piękna pasja, która za grosz nie trąci nudą a dodatkowo zbliża człowieka do przyrody, wyostrza zmysły i wiele uczy. Nagradza cierpliwość i konsekwencję dostarczając ogromnych emocji.
Pozdrawiam Serdecznie
Borys
piątek, 12 września 2014
coś pięknego
Nie dość, że duży to jeszcze pięknie ubarwiony!!!
źródło: facebook XXL Raubfische
Pozdrawiam Borys
ps. Na dniach nowy tekścik mojego autorstwa więc zachęcam do sprawdzania :)
źródło: facebook XXL Raubfische
Pozdrawiam Borys
ps. Na dniach nowy tekścik mojego autorstwa więc zachęcam do sprawdzania :)
poniedziałek, 8 września 2014
Underwater Video by Jorn Theelen kazak filmik i kozak foty!
Cześć
Puki co jeszcze zapoznaje się z działaniem facebooka ale na dniach powinienem z nim ruszyć. Dlatego dziele się z wami znaleziskami z FB na łamach bloga. Na prawdę polecam obejrzenie filmów i zdjęć pana Jorna Theelen-a.
Poniżej zamieszczam linki do filmików i profilu na FB tego Pana.
Zachęcam do obejrzenia filmiku Pillar Pike
duzy okon zjada brata
atak szczupaka
Pillar Pike
i jeszcze kilka fotek z profilu Pana Jorna
Puki co jeszcze zapoznaje się z działaniem facebooka ale na dniach powinienem z nim ruszyć. Dlatego dziele się z wami znaleziskami z FB na łamach bloga. Na prawdę polecam obejrzenie filmów i zdjęć pana Jorna Theelen-a.
Poniżej zamieszczam linki do filmików i profilu na FB tego Pana.
Zachęcam do obejrzenia filmiku Pillar Pike
duzy okon zjada brata
atak szczupaka
Pillar Pike
i jeszcze kilka fotek z profilu Pana Jorna
sobota, 6 września 2014
Mazurski świt
Tak się sprawy potoczyly, że wczoraj wieczorem wyladowałem na mazurkach. Korzystając z zaistniałej sytuacji postanowiłem spędzić piękny mazurski świt nad wodą. Sami zobaczcie jak było pięknie
piątek, 5 września 2014
środa, 3 września 2014
Czy spinning jest nudny?? Chyba Ty!!!!!
Po tym filmiku znalezionym gdzieś w czeluściach internetu a najprawdopodobniej na profilu Pike On Series myślałem że zaraz wszystko rzucam i jadę na mazury!
Jest on też dowodem na to że ryby nie są nudne i, że na rybach dzieją się niesamowite rzeczy!
Sami zobaczcie!
Pozdrawiam
Borys
Jest on też dowodem na to że ryby nie są nudne i, że na rybach dzieją się niesamowite rzeczy!
Sami zobaczcie!
Pozdrawiam
Borys
wtorek, 2 września 2014
Rybi fotograf
Zachęcam do zapoznania się z profilem tego pana. Zdięcia które robi są czymś niesamowitym i magicznym!
https://www.flickr.com/photos/fishasart/with/13045212114/
Pozdrawiam
Borys
https://www.flickr.com/photos/fishasart/with/13045212114/
Pozdrawiam
Borys
OSA- Odmłodzona Sekcja Antykłusownicza!!!

OSA to grupa młodych zapalonych do działania ludzi, którzy za cel postawili sobie zwalczanie kłusownictwa, któremu zawdzięczamy rybną pustynie w polskich rzekach czy jeziorach. Jest o nich coraz głośniej a jest to wynik ich profesjonalnego podejścia do tematu. OSA strzeże wód w rejonie powiatu koszalińskiego. Priorytetem są ryby łososiowate w dorzeczy Parsęty i Wieprzy.
Zachęcam do polubienia profilu OSY na FB i wspieraniu ich działania. Puki co wszystkie akcje finansują z własnej kieszeni, jednak możemy im pomóc chociaż by kupując przynęty jakie chłopaki wystawiają na swoich aukcjach. Pieniądze te przeznaczane są na finansowanie kolejnych akcji, czy zakup potrzebnego sprzętu.
Inicjatywy tego typu wymagają pełnego wsparcia! Dlatego pomyślcie co możecie zrobić od siebie by im pomóc i by wszystkim nam łowiło się lepiej i więcej.
adres strony:
http://www.osa-parseta.pl/
profil na FB:
https://pl-pl.facebook.com/osa.parseta
Pozdrawiam
Borys
Nawet ptaki wiedzą jak łowic na chleb
Filmik pokazuje niesłuchanie przebiegłego i bystrego ptaka który przy użyciu kromki chleba i swojego dzioba poluje na drobnice.
Coś niesamowitego jak zwierzaki są sprytne.
Pozdrawiam
Borys
Coś niesamowitego jak zwierzaki są sprytne.
Borys
poniedziałek, 1 września 2014
Życiówka Roberta złowiona na Wersmini
Na początek pokaże życiówkę Roberta złowioną w sobotę na jez. Wersminia.
Szczupak mierzył 104cm i pokusił się na dużego woblera Rapali w kolorystyce imitującej okonia.
Podejrzewam że mamuśka ta stała pod grupa okoni, które żerowały na drobnicy przy powierzchni i zamykała cały ten łańcuch pokarmowy :)
Gratuluję wyholowanej rybki!
Czekajcie na resztę fotek ze zlotu WTV bo to nie koniec mamusiek jakie padły podczas tego weekendu!!!
Pozdrawiam
Borys
Szczupak mierzył 104cm i pokusił się na dużego woblera Rapali w kolorystyce imitującej okonia.
Podejrzewam że mamuśka ta stała pod grupa okoni, które żerowały na drobnicy przy powierzchni i zamykała cały ten łańcuch pokarmowy :)
Gratuluję wyholowanej rybki!
Czekajcie na resztę fotek ze zlotu WTV bo to nie koniec mamusiek jakie padły podczas tego weekendu!!!
Pozdrawiam
Borys
na rozluźnienie wpadki w pewnym amerykańskim wędkarskim programie :)
HAHA
Ten typ mnie rozbroił
Zapraszam do obejrzenia tego typa!
Pozdrawiam
Borys
Ten typ mnie rozbroił
Zapraszam do obejrzenia tego typa!
Pozdrawiam
Borys
sobota, 30 sierpnia 2014
wtorek, 26 sierpnia 2014
Filmik Salmo Giant Chubby
Filmik z profilu Salmo
Konkretne Szczupaki na Giant Chubby
Pozdrawiam
Borys
Konkretne Szczupaki na Giant Chubby
Pozdrawiam
Borys
niedziela, 24 sierpnia 2014
Belly-Test nad Wersminą
Budzik odzywa się jak zawsze o 7 rano,
jednak w poniedziałki mam wrażenie, że zaczyna męczyć bułę o jakieś dwie
godziny wcześniej :/ Poranna toaleta, śniadanie i zapchaną komunikacją na drugą
stronę miasta, by tam rozpocząć kolejny tydzień pracy...
W pracy jak to w pracy stan zupełnie
odmienny od tego nad wodą. Koło południa odzywa się telefon. Chętnie go odbiorę
by chodź na chwilę oderwać wzrok od komputera. Na ekranie nieznany mi numer,
jednak z ciekawości postanawiam odebrać. Okazuje się, że dzwoni Jarecki, więc
już dobrze się zapowiada. Kilka minut rozmowy i ustalone - jedziemy w kilku
chłopa na testy belly boat-ów na Wersminię. Ha, lepiej być nie mogło!
Zwłaszcza, że już od jakiegoś czasu dość dużo myślałem o pływadełkach i
wędkarskich kajakach. Cały klimat podkręca fakt, że będziemy spali w namiotach
:) Do samego dnia wyjazdu praca mnie doświadcza i opóźnia mój wyjazd i zamiast
ruszyć z chłopakami w czwartek startuję w piątek w samo południe.
Integracyjny piątek
Piątek, środek wakacji - wiadomo, że ruch
na drogach będzie wzmożony trzeba więc wyważyć rozsądek i spokojną jazdę z
rosnącym szczupakowym ciśnieniem. Po drodze jeszcze trzeba odwiedzić Tatę który
mieszka ok. 30km od Martian, bo jak to pokonać prawie 300km i nie zajrzeć do
ojca. Oczywiście już z trasy kontaktuję się z chłopakami, którzy podkręcają
moją ciekawość mówiąc, że już trafiło się parę sztuk zębatego.
Mijam Ryn, następnie Sterławki Wielkie i
już jestem w Martianach! Szybka piątka z rozśpiewanym Jurkiem i na łódkę. Już
parę metrów od przystani spotykam kolegę z Mrągowa, który wakacje poświęca na
uganianie się z bocznym trokiem za wersmińskimi Okoniami. Chwilę pogadaliśmy, wypaliliśmy
papierosa i płynę dalej na drugą stronę jeziora pod las, gdzie spotykam się z
chłopakami. Teraz ekipa jest pełna, w jej skład wchodzi Jarek aka Jarecki,
Tomek znany jako Strachu oraz Adam, który włada swoją muchówką równie
skutecznie niczym Dartanian szpadą. Teraz wspólnie przemieszczamy się bliżej
przesmyku na wypłycenie, które jest jednym z bankowych miejsc. Po kilku rzutach
mam pierwsze pewne uderzenie. Potwierdzają
to ślady na świeżo założonej gumie. Apetyt na szczupaka rośnie coraz
bardziej. Nie chce mi się nawet tracić czasu na odpalenie papierosa. W dryfie
docieram pod sam przesmyk, kilka rzutów pod trzcinki i BAAAMM! Siedzi! uderzył
dość delikatnie przy samej łodzi, nie jest to okaz, na który czekałem ale jest
i i tak cieszy :) miarka w oku mówi coś w okolicach 60cm. Rybka oczywiście
trafia do wody w myśl zasady "no kill" która dotyczy szczupaka na tym
łowisku. Następne 15 minut i słyszę Jareckiego "JEST!" i to coś
ładniejszego. Po chwili w łodzi chłopaków ląduję ładna, dobrze najedzona siedemdziesiona
która połasiła się na Slidera. I jeśli chodzi o piątek to by było na tyle
szczupaków, każdy coś wyjał zarówno Tomek na spinning jak i Adam na muchę
jednak to Jarecki "wyjaśnił" tym siedemdziesiątakiem :)

Jedyne "ale" to to, że ciągle nam mało, a potencjał wody jest ogromny. Podczas wieczorka integracyjnego omawiamy potencjalne przyczyny tak słabych wyników :) Wychodzi, że niski stan wody i męczące upały doprowadziły do spadku aktywności ryb. Jest tak spoko, że nawet nie rozkładamy namiotów :) korzystamy z gościny Jurka i zgonujemy w blaszanym hotelu "Hangar"
Belly Saturday
Budziki ustawione na czwartą z minutami
jednak jak to po wieczorkach integracyjnych bywa różnie ;) Zwlekliśmy się z
wyrek i prosto na wodę! Poranek bez rewelacji: dwa króciaki Tomka i po jednym
trafiło się Adamowi i mi. Jednak to zdecydowanie poniżej naszych oczekiwań...
Spływamy zatem się przeształować i przyjąć szybkie śniadanko. Przyszedł też
czas żeby przetestować pływadełko.
Do dyspozycji i porównania mieliśmy dwa
belly-boaty: Snowbee Float Tube Kit oraz Berkley Ripple. Produkt firmy Snowbee
zrobił bardzo dobre pierwsze wrażenie. Bardzo ładna, nie rzucająca się w oczy
kolorystyka: oliwkowa zieleń, czerń (dno nie rzucające się w oczy rybom) i
delikatny pomarańczowy akcent na oparciu. Problemem mogłoby być znalezienie
pływadełka gdyby porwał nam je wiatr. No, ale nie snujmy czarnych scenariuszy
:) Pływadełko wykonane jest z nylonu
600D czyli dość wytrzymałego, wodoodpornego materiału. Jest też nylon typu 840D
i 1680D, nazywa się je balistycznymi z racji jeszcze większej wytrzymałości.
Jednak zastosowany nylon 600D w zupełności wystarczy. Maksymalne obciążenie
jakie może przyjąć ten sprzęt to 115 kg. Wyporność pływadełku zapewniają dwa,
niezależnie pompowane "pęcherze," które umieszczone są wewnątrz burt.
To niestety jest najsłabszy element tego sprzętu.
fot. pęcherze w burtach Snowbee
Stale uchodziło nam z nich powietrze i mimo wielu prób klejenia cały czas coś nie grało. Niestety chwila nieuwagi przy zapinaniu burty i dziura gotowa, a szkoda tracić czasu nad wodą na zabawy z klejem. Szczerze nie tego bym oczekiwał od sprzętu za prawie 1000zł...
Dużą zaletą tego
pływadełka jest wygodne, pompowane, wysokie siedzisko. Wysokość siedzenia ma
duże znaczenie dla muszkarzy, którym znacznie łatwiej jest wykonywać dalekie,
celne rzuty siedząc wyżej ponad lustrem wody.
Pływadełko posiada
dwie pojemne kieszenie z przegródkami na obu burtach, mocowanie na wędkę oraz
uchwyt na dziobie, który staję się mega pomocny podczas holowania. Na dnie
znajdują się szelki, dzięki którym przemieszczanie się z napompowanym
pływadełkiem nie stanowi żadnego problemu. Z przodu znajduje się siatka z
miarką, która stanowi swego rodzaju półeczkę oraz pełni funkcje bezpieczeństwa.
W skład zestawu wchodzą dodatkowo płetwy oraz pompka - tak więc nie musimy się
dodatkowo martwić o zakup tych elementów.
Teraz parę słów o
drugim belly boat-cie który był razem z nami na wyprawie. Berkley Ripple (aka
czerwony październik) pierwsze wrażenie robi takie sobie. Waży dwukrotnie
więcej od Snowbee bo aż 10kg. Jednak nie odbiega od niego zwrotnością czy
szybkością. Od razu widać, że jest to solidna i mocna maszyna i naprawde trzeba
się postarać by ją uszkodzić. Rippley wykonany jest z PVC czyli polichlorku
winylu, materiału charakteryzującego sie dużą wytrzymałością mechaniczną.
Czułem się na nim naprawde spokojny o swoje życie :) Dodatkowo uspokaja fakt,
że wyporność Berkleya wynosi aż 160kg.
Poza dość dużą masą
tego pływadełka za wadę możemy uznać średnio wygodne (niepompowane) siedzisko,
na którym siedzi się niżej niż w Snowbee. Fotelik pokryty jest poliestrem 1000D
który jest dość wytrzymałem materiałem, jednak można spotkać się z opiniami, że
dość szybko ulega mechaceniu i przetarciu. Po dwóch-trzech godzinach pływania
myślałem już głównie o tym, że dokarmiam swoje hemoroidy :S No ale ogólnie za
wadę plywadełek można uznać problem z rozprostowywaniem kości niezależnie czy
to Snowbee czy Berkley czy jakiekolwiek inne pływadełko. Celem zwiększenia
wygody polecam zakup małych, pompowanych wędkarskich poduszek do siedzenia,
które zwiększą komfort wielogodzinnego pływania.
Berkley posiada trzy bardzo ładowne
kieszenie w których zmieścimy chyba wszystko czego potrzebujemy. Dodatkowo
posiada metalowe ucha do których można przymocować dodatkowy osprzęt. Z przodu
i na bokach burt znajdują się duże pasy z rzepami za pomocą których mocujemy
wędki. Są one na tyle mocne, że możemy spokojnie podziwiać przyrodę dookoła a
nie się martwić, że nasz sprzęt pójdzie na dno :) Na dnie umieszczone są szelki
dzięki którym przemieszczanie się po lądzie z pływadełkiem jest znacznie
ułatwione.
Cena pływadełka Berkley Rippley jest
nieco wyższa niż Snowbee bo sięga ok. 1500zł. Nie da się ukryć, że jest to dość
sporo. Jednak dostajemy chyba trwalszy i pewniejszy produkt. W zestawie
dostajemy pompkę oraz zestaw narzędzi do naprawy ewentualnych usterek.
Jeśli chodzi o sobotni rybny bilans pływadełkowania to zdecydowanie wygrał Adam który przezbroił się w muchy okoniowe i wzdręgowe co okazało się trafnym wyborem. Tak czy owak spędziliśmy super ciekawy dzionek, mimo słabej aktywności ze strony szczupaków, który był zdecydowanie celem naszej wyprawy.
Ta ostatnia niedziela
Niedziela była
ostatnim dniem naszego krótkiego wypadu nad Wersminię. Znaleźliśmy jednak czas
by wypłynąć i jeszcze trochę pochlastać. Trafiły się jakieś pistolety jednak
żadna ryba nie była na tyle duża by jej hol zapadł nam specjalnie w pamięci. W
niedzielę belly boaty testował Jarecki, który z pudłem przynęt typu XXL i
zestawem castingowym ruszył na wodę. Po spłynięciu na ląd był naprawdę
zadowolony i zajarany tym co daje pływadełko.
Po połdniu wszyscy
spakowali się do aut i ruszyli w trasę powrotna do stolicy. Może towarzyszył
nam mały niedosyt jeśli chodzi o ilość brań, ale każdy z nas wracał naprawdę
zadowolony z weekendowego wypadu na Mazury. Bo jest na prawdę niewiele rzeczy
które tak cieszą jak wspólne łowienie i rozmowy do późnych godzin wieczornych o
nowościach w pudełkach czy o planowanych wyprawach w poszukiwaniu kolejnych
życiówek.
Poniżej zamieszczam infografikę którą przygotowałem
by w szybki i czytelny sposób pokazać wady i zalety Belly Boat-ów.
Pozdrawiam
Borys
Subskrybuj:
Posty (Atom)